Ryszard Mączyński
dr hab. Katedry Historii Sztuki i Kultury UMK w Toruniu
"In honorem Sancti Ioannis Nepomuceni"
polskie wota dla katedry św. Wita w Pradze
(Kronika Zamkowa 51-52/2006, streszczenie za www.zamek-krolewski.pl)
Fenomen popularności św. Jana Nepomucena zaświadczony jest
niezliczonymi "Nepomukami" w kapliczkach rozsianych przy drogach
niemal całej katolickiej Europy. Szczególne jednak odzwierciedlenie
znalazł w samym centrum owego kultu, w katedrze św. Wita w Pradze,
gdzie zostały złożone cielesne jego szczątki i w 1736 r. wystawiona
okazała konfesja, ze srebrnym sarkofagiem zwieńczonym figurą
patrona. Tam właśnie składano wota dedykowane św. Janowi
Nepomucenowi, pochodzące nie tylko z terenu Czech, lecz także z
wielu innych krajów, w tym - nader liczne - z Rzeczypospolitej.
Nigdy dotąd nie stały się one przedmiotem wnikliwych badań. Na
pogłębioną refleksję zasługuje zwłaszcza złoty kielich, którego
donacja miała nie tylko religijne motywy, lecz także wyrażała ideę
braterstwa polskiego i czeskiego narodu, wynikającego ze
słowiańskiego rodowodu, opartego na wzajemnym poszanowaniu i
umacnianego przez wspólnych patronów.
Pierwsze polskie wotum zostało odnotowane w archiwaliach praskiej
katedry w 1718 r., zatem jeszcze przed oficjalnym zatwierdzeniem
czci Jana Nepomucena przez Stolicę Apostolską. Jednak przez ponad
dekadę pozostało zjawiskiem odosobnionym, gdyż ani dokonana w 1721
r. beatyfikacja czeskiego patrona, ani rzymskie zezwolenie na
obchodzenie uroczystości ku jego czci w Rzeczypospolitej z roku
1723, nie wpłynęły w jakiś wyraźny sposób na pomnożenie pobożnych
ofiar. Punktem zwrotnym stał się dopiero akt kanonizacji ogłoszony
przez papieża Benedykta XIII w 1729 r. Zdecydowana większość darów z
Polski przypadła właśnie na lata 30. XVIII w. Składane przy
ołtarzu-grobie św. Jana Nepomucena miały użytkowy charakter: naczyń
lub paramentów mogących służyć do sprawowania uroczystej liturgii.
Donatorami bywali monarchowie, magnateria, średnia szlachta, a nawet
przedstawiciele patrycjatu.
Do obecnych czasów zachowały się (i w przeciwieństwie do tkanin są
możliwe do identyfikacji) trzy kielichy z patenami. Dwa z nich
stanowiły dar Franciszka Mikołaja Dyzmy Zaleskiego, cystersa, opata
oliwskiego, zaświadczając jego wielki indywidualny kult dla św. Jana
Nepomucena. Oba kielichy są srebrne. Pierwszy pochodzi z 1718, drugi
- 1735 r. Ich porównanie pod względem wartości artystycznej każe
wyróżnić ów starszy.
Także programy treściowe okazują się zróżnicowane, choć w obu
powtarza się wizerunek świętego patrona, któremu były dedykowane,
inskrypcja ujawniająca datę, intencje i osobę ofiarodawcy, a także
jego herb: Godziemba. Punca pozwala starszy z kielichów
zidentyfikować jako pracę złotnika praskiego Michala Josefa Koksela
(1690-1747). Młodsze - ma puncę nieczytelną, pewne wszakże
przesłanki pozwalają domniemywać, iż powstał w nieodległym od
ówczesnego miejsca urzędowania opata, a silnym jako ośrodek
złotniczy - Gdańsku.
Prawdziwą ozdobę skarbca katedry św. Wita w Pradze stanowi -
wykonany z 14 karatowego złota - kielich zwany "polskim". Jego stopa
o wykroju sześciobocznym, zbliżonym do okręgu, u podstawy
obwiedziona jest profilowaniem, wyżej zaś rozczłonkowana
antytetycznie zestawionymi wolutami na trzy pola, w których osadzono
emaliowane apliki z przedstawieniami św. św. Kazimierza i Stanisława
Kostki oraz kartusza z herbem. Trzon trójboczny, ujęty został na
narożach wolutami, a wazonowy modus ozdobiony motywem winnego grona.
Czaszę osadzono w koszyczku, który analogicznie jak stopa podzielony
jest wolutami na trzy pola dekorowane malowanymi płytkami z
wyobrażeniami św. św. Wacława, Wojciecha i Jana Nepomucena. Dzieło
wzbogacają szlachetne kamienie - granaty (66 sztuk) i diamenty (138
sztuk) sadzone między wolutami oraz wokół aplik.
Zabytek ów do literatury przedmiotu wprowadzili na przełomie XIX i
XX w. Edvard Sittler i Antonin Podlaha. Ustalenia przez nich
poczynione obowiązują do dziś, gdyż późniejsze wzmianki w katalogach
wystaw lub popularnych przewodnikach nie wniosły w zasadzie już nic
nowego. Brak punc nie pozwolił na określenie autorstwa, nie podjęto
też rozważań nad programem treściowym kielicha. Wiedza historyczna
sprowadza się jedynie do wskazania osoby fundatora oraz daty
donacji: "kielich ten - stwierdzał Podlaha - ofiarowała w roku 1768
małżonka polskiego króla Stanisława Leszczyńskiego, Katarzyna
Opalińska". Lecz nawet ta, oparta na przekazie źródłowym,
konstatacja wymaga istotnych sprostowań.
Tytuł "polskiego króla" przysługiwał Stanisławowi Leszczyńskiemu
wyłącznie in nomine, gdyż de facto sprawował on władzę jedynie w
Księstwach Lotaryngii i Baru. Dwukrotnie kandydował do polskiego
tronu i dwukrotnie został wybrany - po raz pierwszy w 1704, po raz
wtóry w 1733 r. - nie miał jednak okazji, by w Rzeczypospolitej
rozwinąć swe panowanie. Próby wielkiej politycznej kariery zaważyły
na losach jego małżonki - Katarzyny z Opalińskich (1680-1747). Po
pierwszej elekcji została wraz z mężem koronowana w 1705 r.
Gwałtowność wydarzeń militarno-politycznych sprawiła, że już w 1708
r. zmuszona była opuścić Polskę - jak się okazało - na zawsze.
Przebywała w Skanii, w Nadrenii, Alzacji, wreszcie od 1725 r. we
Francji, by w roku 1737 osiąść w Lunéville. Pozostając w cieniu męża
niejednokrotnie próbowała uczestniczyć w jego działaniach
dyplomatycznych. Do końca życia swą korespondencję podpisywała: "Catherine
Reine de Pologne".
Ufundowanie kielicha przez Leszczyńską potwierdzają archiwalia
katedry praskiej. W inwentarzu z 1768r. pojawił się zapis: "Kielich
złoty, ozdobiony wizerunkami szmelcowanymi i herbem pobożnej
królowej polskiej, Stanisława małżonki, od tejże testamentem św.
Janowi Nepomucenowi legowany". Uwagę zwraca fakt, iż nie ma tu wcale
mowy o przekazaniu kielicha przez Leszczyńską, a rok 1768 jest
wyłącznie datą sporządzenia inwentarza. Z noty wynika też, że
donacja stanowiła skutek ostatniej woli "królowej polskiej", nie
żyjącej już wtedy od 20 lat. Natomiast w inwentarzu wcześniejszym z
1740r. znalazł się, omal identyczny w treści, dopisek na temat
"polskiego kielicha", opatrzony datą 1747. Znaczenie noty jest
niezwykle ważne, gdyż dowodzi, że dar wpłynął do katedry w Pradze w
1747r. Zarazem jest to data roczna wykonania kielicha, z pewnością
bowiem został zamówiony dopiero po śmieci Leszczyńskiej przez
egzekutorów jej testamentu.
Osobę fundatorki określa pięciopolowy herb umieszczony na jednej z
emaliowanych aplikacji. Nie ma on wszakże nic wspólnego z rodem
"książąt Czartoryskich", jak błędnie utrzymuje czeska literatura,
choć rzeczywiście pojawia się tu znak Pogoni. Ale układ i kontekst,
w jakim występuje ów konny rycerz stanowiący godło, nie pozostawia
żadnych wątpliwości. Dwukrotne powtórzenie Pogoni, zestawionej z
dwukrotnie powtórzonym Orłem było obowiązującym herbem
Rzeczypospolitej, jako połączonych zawartą unią Królestwa Polskiego
i Wielkiego Księstwa Litewskiego. W piątym polu, zastrzeżonym na
herb aktualnego władcy, umieszczono herb Łodzia, którym pieczętowali
się Opalińscy. Tarcza herbowa znalazła się pod zamkniętą, monarszą
koroną. Sądząc ze sposobu opracowania herbu Leszczyńska pragnęła
upamiętnić się jako prawowita, koronowana królowa Rzeczypospolitej,
a zarazem podkreślić - poprzez herb własny (a nie mężowski Rawicz) -
indywidualny charakter fundacji.
Kryje jednak ów herb pewne osobliwości, których dotychczas zupełnie
nie dostrzeżono. Dotyczą one nieprawidłowo zastosowanych barw.
Pierwsze wykroczenie to sposób opracowania herbu Łodzia, gdzie pole
winno być czerwone a godło żółte. Tu godło jest zgodne z tradycją,
ale pole pozostaje białe. Taki układ stanowił nie tylko odstępstwo
od zasad przedstawiania herbu Opalińskich, ale też od obowiązującej
reguły alternacji zabraniającej kładzenia "metalu na metal", w tym
przypadku złota na srebro.
Poważniejszy błąd pojawił się jednak w herbie Rzeczypospolitej,
gdzie na czerwonym polu zarówno Orzeł, jak też Pogoń winny być
białe, tu zaś skontrastowano białą Pogoń z czarnym Orłem. Twórca
wizerunku bardziej aniżeli heraldycznymi kierował się względami
estetycznymi, wprowadził kolorystyczne zróżnicowanie tam, gdzie go
być nie powinno. Jednak ów herb właśnie stanowić może klucz do
określenia środowiska, w którym "polski kielich" został wykonany.
Obserwacje te pozwalają bowiem na następujące wnioski: pierwszy -
artyści musieli sporządzać go na podstawie dość zdawkowych
dyspozycji, drugi - nie przeprowadzono powykonawczej weryfikacji
dzieła, trzeci - z pewnością nie byli to artyści polscy, gdyż
obowiązująca kolorystyka herbów byłaby dla nich oczywista. Stąd zaś
wywieść można konstatację, że kielich nie mógł powstać w Lunéville,
gdyż spolonizowany dwór Stanisława Leszczyńskiego nie dopuściłby do
pojawienia się tak rażących błędów; nie do pomyślenia jest także,
aby został zamówiony w Polsce. Natomiast zamiana Orła białego na
czarnego zdaje się wskazywać na środowisko artystów niemieckich,
austriackich czy czeskich, nawykłych do takiej właśnie postaci tego
godła, jako znaku cesarskiego. Casus starszego z kielichów
ofiarowanych przez Zaleskiego dowodzi, że zamyślając o złotniczym
darze do grobu św. Jana Nepomucena, zlecano niekiedy jego wykonanie
rzemieślnikom w miejscu przeznaczenia wotum - w Pradze.
Baczniejszą uwagę w tym wypadku należałoby zwrócić na osobę Ka?para
Gschwandtnera (1708-1765), jednego z najznakomitszych złotników
działających w stolicy Czech około połowy XVIII w. Trafił tam z
Wiednia jako pomocnik Johanna Josepha Würtha, wykonawcy srebrnej
nastawy konfesji św. Jana Nepomucena. Zasłynął wspaniałymi
monstrancjami przeznaczanymi do świątyń, tak zakonnych: krzyżowców z
czerwoną gwiazdą (1754) czy urszulanek (1761) w Pradze, jak też
parafialnych w miejscowościach: Dobrá Voda (1750), Zbečno (1751),
Liblín (1753). Do najokazalszych jego dzieł należy dekoracja
złotnicza ołtarza głównego w kościele na Świętej Górze koło Příbram
(1758-1759). Reprezentatywny przykład stylistyki prac Gschwandtnera
może stanowić pochodząca z około 1750r. srebrna puszka z kościoła
franciszkanów na Nowym Mieście praskim.
Między srebrną puszką a złotym kielichem zachodzi wiele wyraźnych
analogii: począwszy od samych zasad kompozycyjnych (kształty
poszczególnych członów oraz dzielenie ich powierzchni wolutami),
poprzez stałe powtarzanie takich samych elementów (pierzaste muszle,
winne grona, motywy ceowe, dekoracyjne kratki), po manierę wreszcie
technicznego sposobu opracowania, czy to faktury (różnicowanie
partii matowych i polerowanych), czy to detali (rodzaj oprawy
kamieni), nie wspominając już o użyciu malowanych emalii. Identyczne
jest - wynikające nie tylko z bliskiego czasu powstania obu prac
złotniczych - przełamywanie się ornamentyki regencyjnej i rokokowej
sprawiające, że wypada je określić jako wczesnorokokowe, silnie
jeszcze skrępowane zasadą symetrii. Przesłanki artystyczne zdają się
więc wskazywać, że wykonawcą anonimowego dotąd "kielicha polskiego"
z katedry św. Wita w Pradze był praski złotnik Ka?par Gschwandtner.
Przypuszczalnie jednak kielich nie stanowił dzieła wyłącznie
praskiego, wątpliwość dotyczy emalii. Św. Kazimierz został
przedstawiony jako szlachcic ubrany w żupan, przewiązany szerokim
pasem, na ramionach mający delię. Podkreślona polskość stroju nie
powinna wszakże mylić, gdyż taki sposób wyobrażania tego świętego
wcale nie był typowy dla polskiej tradycji ikonograficznej. Tę
trwale wyznaczył drzeworyt w wydanym w 1521r. dziele biskupa
Zaccaria Ferreriego. Św. Kazimierz ukazany został tam w płaszczu
podbitym gronostajowym futrem, na głowie miał książęcą mitrę, w
jednej ręce trzymał lilie - znak swej niewinności, w drugiej
różaniec - dowód swej pobożności. Owa konwencja (mimo późniejszych
drobnych modyfikacji) okazała się obowiązująca, toteż podkreślanie
książęcego pochodzenia stanowiło cechę charakterystyczną polskich
wizerunków św. Kazimierza.
Wzorem dla autora emalii najpewniej stała się akwatinta, wykonana w
1717r. w kręgu artystycznym Górnej Austrii. Widniejący na niej św.
Kazimierz jest analogicznie upozowany w charakterystycznym przyklęku
na obłokach (tyle tylko, że w lustrzanym odbiciu). Różnice są
drobne: modyfikacji uległ gest lewej ręki, zmienił się nieco zwrot
głowy, w obrębie stroju znikły: kwiecisty wzór żupana i gronostajowe
futro podbicia. Spośród bogatego otoczenia, jakie towarzyszyło
królewiczowi na rycinie, pozostały tylko lilia ułożona na obłoku i
wieniec laurowy a la nimb ponad głową. Inne podobizny świętych na
kielichu także można wywieść z dorzecza górnego Dunaju.
Niewykluczone więc, że apliki powstały w tym właśnie regionie,
wielokrotnie bowiem - już od schyłku XVII w. - bywało poświadczane
sprowadzanie do Pragi tego rodzaju emalii z Bawarii.
Program ideowy specjalnie na zamówienie monarsze realizowanego i
przeznaczanego na prestiżowy dar dzieła nie mógł być sprawą
przypadku. Dobór świętych - na czaszy Jan Nepomucen, Wojciech i
Wacław, na stopie Stanisław Kostka i Kazimierz - wydaje się
jednoznaczny, zaprezentowano patronów narodu czeskiego lub
polskiego, a niekiedy obu nacji jednocześnie. Trudności wszakże
powstają przy próbie głębszego nieco objaśnienia przekazu
treściowego, gdyż zawodzą wszystkie typowe klucze interpretacyjne.
Zastanawia również, że nie próbowano w jakiś sposób wyróżnić
adresata daru św. Jana Nepomucena (choćby odmienną konwencją
kompozycyjną). Zadziwia też zestawienie w parę św. Stanisława Kostki
i św. Kazimierza, którzy choć należeli do orędowników
Rzeczypospolitej, to wcale nie byli ich najbardziej
reprezentatywnymi przedstawicielami.
Pierwszoplanową rolę pośród wyobrażeń niebiańskich wspomożycieli na
"polskim kielichu" przypisano - jak się zdaje - św. Wojciechowi.
Sama jego biografia sprawiła, że stał się szczególnie czczonym
patronem tak Czech, jak i Polski. Jest wszakże nie tylko patronem
wspólnym obu nacji, ale i od stuleci patronem spornym. Całe ciało
jego - od czasu najazdu księcia Brzetysława na Gniezno w 1038 r. -
posiadała Praga. Całe ciało jego - od momentu odnalezienia w XII w.
- posiadało też Gniezno. Spór o to, który naród jest właścicielem
relikwii autentycznych ma swoją bogatą historię i nie wygasł do
dziś. Jednakże w przypadku wotum Leszczyńskiej nie aspekt
antagonizujący wydobyto, lecz przeciwnie pojednawczy. Św. Wojciech,
pozostając w panteonie patronów Czech, jest jednocześnie niebiańskim
patronem umieszczonego poniżej herbu Rzeczypospolitej.
Jeżeli na kielichu zaprezentowano św. Wojciecha i św. Kazimierza, to
odczuwalny staje się brak św. Stanisława. Dla każdego Polaka jest
bowiem oczywiste, że św. Wojciech, św. Stanisław (jeśli bez
dodatkowego określenia to jest zrozumiałe, że chodzi o biskupa ze
Szczepanowa) i św. Kazimierz stanowią trójcę wyjątkową. Najstarsze,
jeszcze w wiekach średnich uformowane grono narodowych patronów,
złożone ze św. św. Wojciecha, Floriana, Wacława i Stanisława,
dopełnione na początku XVII w. o św.
Kazimierza, usankcjonowane zostało dziełem Missae propriae
patronorum et festorum Regni Poloniae (1613). Florian i Wacław w
dobie nowożytnej zeszli na dalszy plan, pryncypalnymi natomiast
wspomożycielami Rzeczypospolitej pozostali Wojciech, Stanisław i
Kazimierz. Zebrani razem reprezentowali najważniejsze ziemie Korony
i Litwy, stanowili znak samej Rzeczypospolitej Obojga Narodów.
Można więc podejrzewać, że św. Stanisław Kostka znalazł się na
"polskim kielichu" zupełnie przypadkowo. Zasadność wniosku
wzmacniają ujawnione błędy heraldyczne. Skoro opis herbów był
zdawkowy, ponieważ dla zamawiającego wydawały się one oczywiste, to
i dyspozycja odnośnie świętych mogła wskazywać jedynie Stanisława.
Myślano o biskupie z XII w., zaś obcy artysta wybrał jezuitę z wieku
XVI, gdyż właśnie o tym świeżo w 1726r. kanonizowanym i szeroko
przez zakon spopularyzowanym świętym Polaku tego imienia słyszał.
Wizerunek Kostki nie tylko niczym się nie tłumaczy, lecz wręcz psuje
jednolitość treściową dzieła, jaka mogłaby zaistnieć, gdyby zamienić
go na Stanisława ze Szczepanowa. Dopiero wówczas staje się czytelna
odpowiedniość między poszczególnymi postaciami: przeciwwagę dla pary
reprezentującej monarsze rody: Przemyślidów (św. Wacław) i
Jagiellonów (św. Kazimierz) stanowi para świętych, którzy odważyli
się przeciwstawić bezwzględnej władzy królewskiej w imię wyższych
racji (św. Jan Nepomucen - tajemnicy spowiedzi, św. Stanisław Biskup
- sprawiedliwego osądu).
Wotum złożone przez Katarzynę Leszczyńską przy praskim
ołtarzu-grobie pełniącym rolę palladium, prezentujące program
ikonograficzny narodowych patronów i akcentujące równowagę władzy
świeckiej i duchownej, nie mogło być wyłącznie wyrazem gorliwej jej
pobożności, lecz należy w nim również dopatrywać się szerszego
przesłania skierowanego przez "polską królową" w imieniu polskiego
narodu do narodu czeskiego.
Dobór świętych podkreślał przede wszystkim bliskość obu nacji.
Koncepcje słowianofilskie ze szczególną siłą ujawniły się w Polsce w
czasie walk o tron Rzeczypospolitej. Zawiązana w 1733r. Konfederacja
Województwa Sandomierskiego na obronę Wiary Świętej Katolickiej,
Wolności Narodu Polskiego, Wolnej Elekcji i Dostojeństwa
Najjaśniejszego Króla Jegomości Stanisława I wyraźnie formułowała
ideę "słowiańskiego narodu społeczności", która "nas na wieki
łączy". Rzucono wówczas hasło wzajemnej pomocy i poparcia celem
obrony przed zagrożeniem ze strony "potencji niemieckiej" (tj.
Austrii, Saksonii, Prus), "która naszą Wolność i Godność dusi",
wymieniając "sąsiedzkie sławne narody" - w tym właśnie czeski -
"zaszczycające się przedtem wolnościami swoimi", a dziś zmuszonych
znosić "włożone niewoli jarzmo". Pominąwszy doraźnie polityczny
aspekt wypowiedzi, zawarta w niej idea niezawisłości i zbratania
narodów słowiańskich miała przed sobą długą i bogatą przyszłość.
Kontekst w jakim na kielichu pojawił się św. Jan Nepomucen każe
uznać, iż intencją ofiarodawczyni wotum było powierzenie mu roli
niebiańskiego opiekuna także polskiej nacji. Podobne tendencje do
rozszerzania jego patronatu nie były wówczas odosobnione, o czym
świadczy choćby hymn napisany na cześć świętego przez chorwackiego
poetę Antuna Kanižlića (1766): "On jest chwałą Pragi, czeskiego
miasta, a teraz jest naszą chwałą, naszą wielką chwałą: jego czci,
jak dar z nieba, nasz brat, naród czeski, naród sławnego języka.
Ponieważ razem z nim wywodzimy się z tego samego plemienia
słowiańskiego, przeto także nasz język powinien go sławić jako
wspaniały czerwony kwiat, wyrosły ze swego korzenia". Gra słów: "slava"
i "jezik" sprawiła, że w barokowo wieloznaczny sposób język św. Jana
Nepomucena stał się symbolem mowy czeskiej, czeskiego narodu, a
wreszcie całej Słowiańszczyzny. To co poetycki hymn wyrażał słowem,
złoty kielich sugerował poprzez program ikonograficzny.
Wotum Katarzyny Leszczyńskiej stanowiło też wykładnię postępowania
dobrego króla wedle zalecenia Stanisława Leszczyńskiego podanego w
Entretien d'un Européen avec un insulaire du royaume de Dumocala:
"Monarcha, który potrafił zjednać poszanowanie sąsiednich narodów
więcej przez swą rzetelność jak przez potęgę, który przez dobroć i
sprawiedliwość pozyskał miłość narodu, monarcha taki łatwo dokona
wszystkich przedsięwzięć nie używając żadnych mniej przydatnych
tajemnic". W innym z dzieł dopełniał tę myśl stwierdzając:
"Cóż łatwiejszego panującemu jak zachęcić i wzbudzić cnoty przez
widoczną oznakę szacunku, albo powiedzieć publiczności uprzejme
słowo, które przechodząc z ust do ust i w najodleglejszych nawet
krainach z rozczuleniem powtarzane będzie". Złoty "polski kielich"
miał być właśnie taką, znacznie bardziej niźli "uprzejme słowo"
trwałą, "oznaką szacunku" wobec czeskiego narodu.
|