ULICA LWOWSKA W WARSZAWIE

Bookmark and Share
wybierz numer >>

1 2a 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 19

Lwowska 11

Poprzedni adres: (Nowo)Wielka 11, rok budowy: 1910

Kamienica hrabiego Tomasza Zamoyskiego (później książąt Massalskich?) wzniesiona w roku 1910 prawdopodobnie według projektu Ludwika Panczakiewicza (1873-1935), wychowanka szkół architektonicznych w Petersburgu, współtwórcy kościoła św. Floriana na Pradze, św. Stanisława na Woli i pobliskiego kościoła Zbawiciela, elewacji Hal Mirowskich oraz projektanta kamienic przy Marszałkowskiej 6 i na rogu Poznańskiej i Alej Jerozolimskich. Córka właścicieli, Massalska, pracowała jako lekarz w szpitalu Przemienienia Pańskiego.

W oficynie od kilkudziesięciu mieści się znana w okolicy jadłodajnia "Obiady Domowe". W tej chwili kamienica woła o remont. Na murze tablica upamiętniająca mieszkającego tutaj malarza, profesora i rektora ASP Tadeusza Pruszkowskiego rozstrzelanego przez Niemców 1.07.1942. Na wysokości tej kamienicy podczas Powstania (>>) była barykada-przekop wiodący do budynku Architektury, chroniony przez załogę powstańczą.

W bramie do tej pory zachowały się oryginalne kafle na posadzce i ścianach, marmurowe schody, gipsowe wazy z kwiatami nad wejściami do mieszkań. Wjazdu strzegą dwa ćwierćkuliste odboje. Mieszkali tui zamożni adwokaci, profesorowie, wzięci artyści.

Na wysokości domów 11 i 13 w latach 60. podczas prac instalacyjnych wykopano dwa szkielety. Najprawdopodobniej byli to Niemcy zmarli podczas wojny w tutejszym szpitalu powstańczym.

Poziom hałasu przy tym domu, od strony ulicy: 57-59 dB (pomiar z roku 2007)






 






Klimaty

W czasopiśmie Niedziela nr 15/2005 opublikowano wspomnienia mieszkającej tu przed wojną jako dziecko Jolanty Wyleżyńskiej. Oto wybrane fragmenty:

Tę piękną kamienicę z niezwykłą bramą i z przejściem wyłożonym wiśniowymi i grynszpanowo-zielonymi kaflami, ze sklepieniem, które wydawało delikatny pogłos, kiedy się przechodziło, zamieszkiwali Polacy, Niemcy, Żydzi i „biali” Rosjanie. Artyści malarze i muzycy, profesorowie i adwokaci, ekscentryczne damy. W suterenie mieszkał tapicer, pan Gula, a od frontu w suterenie miała sklepik ze wszech miar oryginalna, bardzo maleńka kobieta w czerwonym turbanie z szalika, czasami w wyliniałym lisie – pani Dolota. Miała duży nos i wąsiki i była jak z bajki – taki mały wschodni strażnik strzegący skarbu w podziemiu. Była poważna, ale do mnie uśmiechała się ciepło. Moją uwagę przyciągała też niezwykle piękna, ekscentrycznie ubrana zawsze w czerń Zofia Pruszkowska, malarka, żona znanego malarza Tadeusza Pruszkowskiego. Inna, ale bardzo wyniosła dama, Austriaczka, żona właściciela kamienicy, która nie mówiła słowa po polsku – nosiła niezmienne, brylantowe kolczyki i długie, wytworne futro. Odpowiadała na moje powitanie po niemiecku, a jej wzrok łagodniał. Bałam się trochę zrusyfikowanej rodziny starej wdowy po carskim generale – tzw. Babuni. Owa generałowa w ciężkich chwilach żegnała nas piękną ikoną Matki Bożej. Myślę do dziś, że to generałowej zawdzięczamy ocalenie domu, a nawet ulicy. Trudno wyliczyć tę galerię typów, np. wspaniałego matematyka Żyda, Hugona Kazimierza Woolwsona, który grał na skrzypcach i był kolegą mojego stryja Jana jeszcze z gimnazjum. Jednak dopiero z wybuchem II wojny światowej, a szczególnie podczas okupacji struktury tego wielowarstwowego kulturowo domu poruszyły się, często tragicznie. Np. Hugon Kazimierz Woolwson z chwilą wejścia do Warszawy Niemców popełnił samobójstwo, zaraz też wszyscy Żydzi musieli nosić opaski z gwiazdą Syjonu.
Niemcy wywlekali ludzi z mieszkań według listy, tak zginął artysta malarz Tadeusz Pruszkowski. Przez ulicę, którą kochaliśmy, którą nazywano ulicą artystów, przechodziła śmierć. Wymienię nazwiska tylko kilku artystów spośród tkwiących swoją twórczością w międzywojniu, którzy mieszkali przy tej ulicy: Karol Tichy (1871-1939) - malarz i projektant wzornictwa, Tadeusz Breyer (1874-1952)  - rzeźbiarz i ceramik, Zofia Trzcińska-Kamińska (1890-1963) - rzeźbiarka, żona profesora architektury Kamińskiego, czy wspomniany Tadeusz Pruszkowski (1888-1942), który właśnie mieszkał w domu Babki, (...) Pracownia Pruszkowskiego mieściła się na ostatnim piętrze domu Lwowska 11. Była pełna zabytków, mebli i pięknych przedmiotów. Było tam dużo obrazów, głównie Pruszkowskiego: portrety, martwe natury, i kilka oprawnych rysunków węglem i pastelami autorstwa jego żony. (...) Sam Prusz doświadczył jakiejś okupacyjnej fobii, po prostu głębokiej depresji, i nie chciał wychodzić na ulicę. Aż 30 czerwca 1942 r. Niemcy wywlekli tego niezwykłego człowieka i artystę i rozstrzelali 1 lipca 1942 r., tak jak wielu, wielu innych. Pracownia spłonęła w 1944 r. podczas Powstania, a na pogorzelisku, do którego prowadziły frontowe schody, znaleziono poczerniałe od ognia maleńkie srebrne łyżeczki i skorupki angielskiego talerzyka; taka warszawska Vanitas. Później „dom mojej Babki” został obniżony od frontu o całą kondygnację, tę, gdzie istniała kiedyś pełna uczniów i ich gwaru pracownia Prusza. Dopiero w roku 2005 (w styczniu) na ocalonym domu przy ul. Lwowskiej 11 wmurowano tablicę pamiątkową Tadeusza Pruszkowskiego.

zobacz cały tekst >>>

Z listu Pani EZC:

(...) z profesorem Tadeuszem Pruszkowskim mieszkała jego siostrzenica Jadwiga Pruszkowska, później Zaremska. Była ona studentką Profesora, jego nieformalną asystentką w Akademii, majordomusem jego domu w Kazimierzu Dolnym. Profesor obdarzył ją ogromnym zaufaniem, powierzył jej zarządzanie obydwoma domami i finansami. To Ona dysponowała rektorską pensją Pruszkowskiego, którą Rektor wspomagał swoich niezamożnych studentów, miedzy innymi malarzy-bliźniaków Efraima i Menasze Seidenbeutlow - rzecz działa się w tajemnicy przed obdarowanymi. W pracowni bywali ludzie wielcy i znani - ludzie sztuki, polityki, kultury.


GAZETA STOŁECZNA w dniu 06.09.2009 zamieściła reportaż ze słynnej jadłodajni w podwórzu tego domu. Autor - Alex Kłoś

"Obiady domowe" ściągają wielu klientów

Dostaję telefon od pani Wandy, że jest żurek z białą kiełbasą. I w ten sposób mnie tu jeszcze fizycznie nie ma, ale duchowo, owszem, jestem. A jak już docieram w całości, muszę się dobrze rozglądać, żeby się wszystkim ukłonić.
Ulica Lwowska. Mijam kolejne kamienice i przy nr 11 zatrzymuję się przed tablicą "Obiady domowe. Przysmak". Przyciskam guzik z numerem 100. Za bramą podwórko studnia. A za oknami mieszkania na parterze - lokal gastronomiczny. Na klatce schodowej jedne z drzwi są uchylone - przez szparę widać kuchnię. Drugie prowadzą do mieszkania, wprost na korytarz - stąd wchodzi się do pokoju z kilkoma stolikami zakrytymi ceratą. Pod ścianą wysoki stolik i taborety. Przy barku kasa - siedzi przy niej Wanda Wrzeszcz, współwłaścicielka "Przysmaku" (drugą jest Barbara Denkiewicz). Kupka kolorowych magazynów, na wierzchu jadłospis: dwie zupy, kilka zestawów drugiego, kompot.

Naleśnik z serem (4,70 zł)

Zamawiam naleśniki. I bez ceregieli nawiązuję rozmowę z jednym z konsumentów.
Pan Marek, 49 lat, rodowity warszawiak, aktualne zajęcie - serwisant ekspresów do kawy (je bryzol, czyli schab z pieczarkami): - Wszystko tutaj można załatwić, a przynajmniej zapytać się, czy można załatwić. Wszyscy się znamy. Zacząłem tu przychodzić, bo opiekowałem się mamą. Nie potrafię gotować. Przez dziesięć lat byłem w "Przysmaku" codziennie. Brałem dwa obiady: jeden na miejscu, drugi na wynos. Mama nie żyje, ja przychodzę nadal. To jedno z ostatnich miejsc, w których czuję się w mieście u siebie.
Pani Wanda: - Przed nami "Przysmak" prowadziły dwie panie: jedna była już po siedemdziesiątce, druga po sześćdziesiątce. 20 lat temu przekazały nam interes. Bezpłatnie. Byłam po szkole gastronomicznej, pracowałam na stołówkach w różnych zakładach pracy. Pomyślałam: zmienię pracę. Po wejściu kapitalizmu skończył się duży ruch. Kiedyś kolejka kończyła się w bramie. Otwieramy w południe, zamykamy o 17.

Żurek na wędzonce (5,90 zł)

Naleśnik pycha. Idę za ciosem i zamawiam żurek. Pani Wanda zna swoich klientów tak dobrze, że często sama decyduje, co będę jeść. A oni się często na to godzą.
Pan Marek: - Dostaję telefon od pani Wandy, że jest żurek z białą kiełbasą. I w ten sposób mnie tu jeszcze fizycznie nie ma, ale duchowo, owszem, jestem. A jak już docieram w całości, muszę się dobrze rozglądać, żeby się wszystkim ukłonić. Ludzie przychodzą tu, bo wiedzą, że za takie pieniądze lepiej nie zjedzą. Najdroższy obiad kosztuje ok. 30 zł, ale w piątek za leniwe, zupę i kompot zapłaci pan 19 zł. Kotlet mielony i zupa 25. Niektórzy przychodzą tu czasem tylko na zupę.
Pani Wanda: - Niektórym podoba się, że tu jest atmosfera. Przychodzą ludzie, którzy 30 lat temu za granicę wyjechali. Czy ten bar z tych pasków jest? - pytają. I płaczą z radości, że jest.

Żołądki okraszone kaszą perłową z mizerią (14 zł)

Nie pamiętam już kiedy jadłem ostatnio żołądki. Smakują świetnie. Na stoliku pod oknem stoją kwiaty i ekspres do kawy. Z okna piękny widok na kamienicę.
Pani Wanda: - Mało nas widać na ulicy. Gdybyśmy mieli lepsze położenie, byłby większy ruch. Choć stałych klientów sporo mamy. Tu się wchodzi, je, płaci, rach ciach i ucieka. Młodym ludziom to się nie podoba, bo oni lubią dłużej posiedzieć.
Pan Jacek, 58 lat (je chłodnik): - Przychodzę tu od 1973 r. Odkąd zacząłem studiować na wydziale architektury. Dziś pracuję obok i dalej stołuję się w "Przysmaku". Czuję się tu jak w domu. I wiem, że dostanę bardzo dobre jedzenie. Niedużo tu się zmieniło. Te wysokie krzesła pamiętam z czasów studenckich. Jestem tu średnio trzy razy w tygodniu. Ludzie się starzeją, umierają. A miejsce trwa. Wszyscy się znają, rozmawiają. Powie ktoś coś przy jednym stole, a ktoś inny odpowiada mu przy drugim.

Kompot (3 zł)

Podobno niektórzy przychodzą tu tylko dla niego. Czuję niebo w gębie.
Pani Katarzyna, ekonomistka (je kurczaka): - Mam wrażliwy układ pokarmowy. Przez pierwsze lata mieszkania w Warszawie wiele razy się zatrułam. A tutaj ani razu. Nie wyobrażam sobie innego miejsca, w którym mogłabym się stołować. Wszystko mi smakuje. Trafiłam tu przypadkiem sześć lat temu. Zobaczyłam szyld, skręciłam i zostałam.
Pani Wanda: - Do "Przysmaku" przychodzę o 6. rano i zaczynam gotować. Mięso dostarcza nam "Stół polski", warzywa i owoce spółdzielnia "Grucha", nabiał kupujemy w sklepach. Nie używamy żadnych namiastek. Jak mają być jajka, to są prawdziwe, a nie w proszku. Tak samo z pierogami z mięsem: daję samo mięso. Jak gotuję barszcz czerwony, to buraki wyrzucam, a nie przerabiam na buraczki zasmażane.
W "Przysmaku" można natknąć się na osobistości życia publicznego i artystów. Pani Wanda wylicza: Tadeusz Ross, Jerzy Kulej, Jerzy Gruza, Tadeusz Mazowiecki, Wojciech Młynarski.
Anna Mucha (szczawiowa z jajkiem, naleśniki z malinami): - Jestem tu po raz pierwszy. Dowiedziałam się o tym miejscu od przyjaciółki. Powiedziała, że można zjeść fajnie i dietetycznie. I jak ktoś nie jada smażonych rzeczy albo ma kłopoty z wątrobą, to może śmiało przyjść tu na obiad. Co to za przyjemność jeść prawdziwe naleśniki ze świeżymi malinami! Za obiad dla dwóch osób zapłaciliśmy 32 zł. No i ta atmosfera! Oddaje się pani Wandzie do adopcji.


Kamienica hr. Tomasza Zamoyskiego - opis

Wzniesiona w 1910 wg projektu przypisywanego Ludwikowi Panczakiewiczowi, jest frontowym budynkiem dwutraktowym, sześciokondygnacyjnym, o piętro niższym w przęsłach skrajnych siedmioprzęsłowej elewacji frontowej, połączonym z zespołem oficyn otaczających dwa podwórza. Te ostatnie rozdziela poprzeczna oficyna dwutraktowa, tworząca wraz z bocznymi oficynami jednotraktowymi układ zamknięty wokół pierwszego dziedzińca i wraz z boczną oficyną płn. (także jednotraktową) - układ półotwarty w drugim dziedzińcu. Konstrukcja ceglana z ogniotrwałymi stropami.

Przyuliczna elewacja kamienicy została zaprojektowana symetrycznie. Jej dwie dolne kondygnacje są boniowane pasowo i tworzą cokół elewacji, wypełniony oknami dwuskrzydłowymi, osadzonymi w dwustopniowych płycinach, tworzących wokół nich negatywowe opaski i podkreślone prostokątnymi, wąskimi płycinami poniżej listew parapetowych. Elewację zaakcentowano pozornymi ryzalitami w przęsłach skrajnych, na które powyżej pierwszego piętra nałożono półcylindryczne, trójkondygnacyjne wykusze, dochodzące do linii gzymsu głównego. Powyżej tego gzymsu w partii centralnych pięciu osi wznosi się dodatkowe piętro, uformowane w postaci zamkniętego dwuspadowo szczytu, ujętego na skrajach cokołami. Dolne dwie kondygnacje w pseudo-ryzalitach bocznych zawierają pary okien dwuskrzydłowych, węższych niż pozostałe na tych poziomach. Na piętrze okna te spięto wspólnymi balkonami o cementowych balustradach w formie szeregu słupków z narożnymi cokołami. Na podniebieniach podstaw wykuszy, zaakcentowanych gzymsem i para-petowym fryzem, widoczny jest motyw połowy promienistej tarczy słonecznej. Na każdej kondygnacji danego wykusza znajdują się po trzy jednoskrzydłowe, silnie wydłużone okna, ujęte i rozdzielone lizenami. Na drugim piętrze ponad oknami osadzono kwadratowe płyciny dwustopniowe, zdobione przy górnych krawędziach głębszego stopnia parą kwadratowych ćwieków. Okna następnej kondygnacji, oddzielonej parapetowym gzymsem kordonowym, osadzono w wąskich płycinach dwustopniowych, zamkniętych łukiem koszowym. Pola nadokienne poniżej owych łuków wypełniono ornamentem w formie owalnej tarczki na tle pary deltowatych pierzastych skrzydeł. Ponad tą kompozycją widoczne są kwadratowe płyciny dwustopniowe, zamknięte od góry fartuchami z łezkami, podwieszonymi na wysokości okien pod kordonowym gzymsem parapetowym czwartego piętra. Ponad otworami tej kondygnacji, zamkniętymi w obrębie dwustopniowych blend, nie ma już kwadratowych płycin, za to przebiega tu pas fryzu, wypełnionego rytmem kwiatów osadzonych na pochylonych łodygach. Fryz ten stanowi podstawę dla gzymsu koronującego.

Środkową partię elewacji (wszystkie okna dwuskrzydłowe) akcentuje w jej dolnej części trójprzęsłowy balkon drugiego piętra, którego cztery masywne, wydłużone, ornamentowane konsole sięgają do wysokości belek ślemiowych okien niższej kondygnacji. Cementowa balustrada pomiędzy wąskimi słupkami zdobionymi krążkami wypełniona została wykrojami przypominającymi kształtem strzemiona. Płycinowe cokoły międzyprzęsłowe zwieńczone są cylindrycznymi nadstawami, na których osadzone były półkuliste wazony (zachowane dwa końcowe z czterech). Powyżej balkonu trzy środkowe osie ujęto i rozczłonkowano szerokimi, trójkondygnacyjnymi lizenami. Cokoły tych lizen rozszerzają się ku dołowi wklęsło-wypukłą linią, dochodząc do ościeży porte-fenêtrów głównego balkonu. Nad oknami wszystkich pięciu wewnętrznych osi widoczne są kwadratowe płyciny, opracowane identycznie jak na odpowiadającej im dolnej kondygnacji bocznych wykuszy. Płyciny nad bocznymi oknami z triady środkowych są znacznie niższe, bowiem nad nimi osadzono balkony trzeciego piętra, wsparte na parach konsol. Prętowe balustrady ozdobiono podwójną girlandą, czterolistnymi ornamentami w górnym fryzie i arkadkami w dolnym, natomiast skrajne przęsła wypełniono motywem stylizowanych liści palmowych (ciągi parzystych zwitek o lustrzanym układzie). Łukowo zamknięte płyciny w tle okien zdobione są tak samo jak w partii wykuszy. Trzy środkowe okna na czwartym piętrze otrzymały łukowe balkoniki wsparte na pojedynczych konsolach i otoczone kutymi balustradami z motywem centralnie osadzonego rocaille'a, ujętego obustronnie triadami zwitek. Podokienniki z fartuchami na osiach sąsiadujących z balkonowymi odpowiadają zastosowanym w wykuszach, natomiast nadokienne kwadratowe, dwustopniowe płyciny nad pięcioma centralnymi oknami występują tylko w tej partii elewacji.

Dodatkowe piętro w tej partii zawiera okna prostokątne na osiach skrajnych, osadzone w stosunkowo głębokich blendach. Trzy środkowe okna mają półkoliste zamknięcia otoczone mięsistą kwiatową girlandą, spływającą na cokoły w filarach międzyokiennych. Cokoły te znajdują się na przedłużeniu lizen dzielących niższe kondygnacje i odznaczają się charakterystycznymi obłymi zgrubieniami przy bocznych krawędziach, czyli na osi styku ze spływami girland oraz kilkuwarstwowymi kołpakami (“koszulkami") w górnych partiach. Skrajne cokoły wysunięte są poza obrys girland nadokiennych i stanowią zewnętrzną granicę ceramicznej okładziny, wypełniającej dwuspadowy szczyt nad otworami, złożonej z białych kwadratowych płytek. W górnej partii szczytu, wewnątrz ceramicznej płaszczyzny, przebito okulus.

Przejazd bramny o prostokątnych otworach wlotu i wylotu poprzedzony jest przed wrotami otwartym przedsionkiem, flankowanym przez parę kulistych odbojów. Ościeże zaakcentowane zostało filarami przyściennymi i belką nadproża, która od spodu zawiera płycinę wypełnioną płytkami ceramicznymi w kolorze wiśniowym. Na tym tle kontrastowo osadzono dwie płytki ciemnozielone, szeroko symetrycznie rozstawione. Płyciny wypełniają również górne partie filarów na styku z belką stropową. Płyciny te wypełniono trzema rzędami wiśniowych płytek, a w dolnej ich części parą kwadratowych plakietek. Za filarem ciągnie się u góry wąski pas fryzu, także wypełnionego wiśniowymi płytkami. Fryz ten dochodzi do kolejnej pary filarów przyściennych, ujmujących wrota bramy, nowe, wykonane z prętów. Wnętrze przejazdu otrzymało posadzkę z czteropolowych płytek żółtej terakoty. Strop, zasadniczo płaski, spływa ku ścianom bocznym łukami faset. Strop ten podzielono na dziewięć pól (pierwsze, czwarte i siódme bardzo wąskie) sztukatorskimi taśmami, złożonymi z gładkiego pasa ujętego wzdłużnie półwałkami - trzema od strony frontu przejazdu i dwoma z drugiej strony. Taśmy spływają na ceramiczny pas fryzu u podstawy fasety (powtarzalny rytm siedmiu wiśniowych i dwóch zielonych płytek), poniżej którego zakończone są rodzajem secesyjnych służek - gipsowych wsporniczków o rysunku przypominającym tarczki wpisane w kwadrat, ozdobione żłobkowaniem i ornamentowaniem. W czwarte i siódme wąskie pola stropu wprawiono płaskie belki stropowe, spływające łukowo na filary przyścienne. Głowice filarów ozdobiono gipsowym ornamentem o sercowatym obrysie, a nieco niżej ramką z czterema płytkami w kolorze zielonym.

Na wysokości piątej taśmy stropowej, po prawej stronie, znajduje się wejście do mieszkania, a przy wylocie, flankowanym przez kuliste odboje, na osi taśmy ósmej, po lewej stronie - otwór wejściowy klatki schodowej. W partii supraporty osadzono dwa rzędy wiśniowych płytek, których wąskie pasy (przycięte do 1/2 szerokości) ujmują także ościeża. Przeszklone górą drzwi dwuskrzydłowe mają u dołu płyciny, w których osadzono płyty o silnie ćwierćkoliście wciętych narożach. Posadzka przedsionka i podestów ułożona została z białych i szarych płytek marmurowych w ukośną szachownicę. Dwu-biegowe powrotne schody oraz parapety okienne oblicowano białym marmurem. Balustrada poręczy zestawiona jest z pionowych prętów, których pary połączono górą prętem poprzecznym. Każde cztery pręty zespolono trzema elementami kwadratowymi z wewnętrznym motywem “karo", których usytuowanie odpowiada trzem wierzchołkom trójkąta. Pośrodku każdego z biegów balustrady osadzono duży element w formie “karo", przechodzący u dołu w lustrzaną parę krzywek, a u góry zamknięty plecionkowym fryzem. Dwuskrzydłowe drzwi do mieszkań (po dwa wejścia na każdym podeście piętra) mają w górnej partii drobno szprosowane okienka w kształcie pionowych elips, osadzonych w prostokątnych płycinach z rozetkami w narożach. Supraporta zamknięta jest dwuspadowe, wsparta dwoma kroksztynkami z krążkami i wypełniona motywem kosza z kwiatami.

Tylna elewacja kamienicy wychodząca na pierwsze podwórze liczy pięć osi, z których środkowa ożywiona została zaokrąglonym ryzalitem z międzykondygnacyjnymi oknami klatki schodowej. Okna te są dwuskrzydłowe, podobnie jak na dwu osiach sąsiadujących z ryzalitem. Na czwartej osi w przyziemiu znajdują się wąskie drzwi i małe okienko jednoskrzydłowe. Osie skrajne tej elewacji wyróżniają się wklęsłym zaokrągleniem, pełniąc funkcję łączników z oficynami bocznymi. Znajdują się tu okna trójskrzydłowe, powyżej parteru osadzone w głębokich wnękach-loggiach, zaopatrzone w balustrady na rzucie łuku. Środkowe przęsło balustrad wypełniono pionowymi prętami, przęsła boczne ukośnymi prętami falistymi, a górny fryz na przemian pierścieniami i triadami pionowych szczebelków.
Jednotraktowe oficyny boczne są względem siebie identyczne, w lustrzanym układzie. Od strony oficyny poprzecznej kończy je ukośny łącznik z loggiami balkonowymi jak opisane wyżej, ale balustradami płaskimi. Na przeciwległym krańcu obu elewacji występują osie z oknami dwuskrzydłowymi, natomiast pozostałe partie oficyn są silnie wysunięte (okna - jw.) i na środkowej z trzech osi zaakcentowane dodatkowym zaokrąglonym ryzalitem bocznej klatki schodowej (okna międzykondygnacyjne, u góry para małych okienek prostokątnych). Na klatkach tych posadzki są identyczne jak w klatce głównej, ale okładziny dwubiegowych powrotnych schodów oraz balustrady wykonano z drewna.
Frontowa elewacja dwutraktowej oficyny poprzecznej liczy cztery osie (okna dwuskrzydłowe), z których pierwsza jest nieznacznie zryzalitowana, a dwie ostatnie (tu okno trójskrzydłowe w parterze) są silnie odsunięte od drugiej, zawierającej przejazd bramny. Posadzka przejazdu składa się z dwóch prostokątnych pól płytek z szarej terakoty o marmurkowej fakturze powierzchni, otoczonych gładkimi płytkami żółtymi. Przekrój pionowy wnętrza jest taki sam jak przejazdu domu frontowego. Trzy belki stropowe, dość ciasno zestawione w połowie jego głębokości, spływają na zredukowane głowice filarów przyściennych. Belki te ożywiono od spodu płycinami.

Tylna elewacja tej oficyny ma siedem osi, z których pierwsza to ukośny łącznik z loggiami balkonowymi o trójskrzydłowych oknach i płaskich balustradach (jw.), a ostatnia jest silnie cofnięta i zawiera okna dwuskrzydłowe. Okna tego typu zamontowano także na pozostałych osiach (na trzeciej i czwartej wylot przejazdu), z wyjątkiem środkowej, gdzie występują okna trójskrzydłowe. Boczna, jednotraktowa oficyna płn. jest wysunięta przed łącznik i ma pięcioosiową elewację wypełnioną oknami dwuskrzydłowymi. Na czwartej osi występuj e płaski ryzalit z oknami półpięter klatki schodowej.

Jedna z najcenniejszych i najbardziej luksusowych kamienic śródmiejskich doby wczesnego modernizmu, spośród zachowanych obiektów tego typu. Wykazuje w dekoracji wyraźne reminiscencje secesji.

Powyższy opis pochodzi z książki Jarosława Zielińskiego "Atlas dawnej architektury ulic i placów Warszawy"
(tom IX, wydany przez Oficynę Wydawniczą Towarzystwa Opieki nad Zabytkami, w roku 2002)


Kod pocztowy

00-660 Warszawa

Firmy mające siedzibę w tym domu

BUK. BUDOWLANE USŁUGI KOMPLEKSOWE, - BIURA PROJEKTÓW, LWOWSKA 11 M 10, tel/fax: 625 41 38,
Agromen-COOP. Sp. z o.o. Eksport, import owoców i warzyw, 00-660 Warszawa, (0-22) 628 69 35
Przysmak SC. Obiady domowe, 00-660 Warszawa, (0-22) 622 41 88