trochę historii: Powstanie: 1.VIII - 3.X.1944 i ruiny - 1945
1944, sierpień - październik
Powstanie już pierwszego dnia sierpnia 1944 dało się we
znaki także Lwowskiej i jej okolicom. Na otwartych terenach Pola
Mokotowskiego i Politechniki operowały artyleria i czołgi niemieckie rażąc
stamtąd powstańcze bastiony 3-go batalionu pancernego "Golski" AK z 6-go
Zgrupowania "Śródmieście" w liczbie 1200 żołnierzy.
Mieszkańcy Lwowskiej
zderzyli się nagle z problemami wojennej rzeczywistości: brakiem
wody i prądu, koniecznością opieki nad rannymi i chowaniem
poległych..
Relacja z drugiego
dnia Powstania najlepiej oddaje Ducha Ulicy Lwowskiej:
"Od strony Pola Mokotowskiego przerwały się przez barykadę 2 czołgi
niemieckie i wdarły się w ulicę. Cała ulica Lwowska udekorowana była wówczas chorągwiami
narodowymi - po prostu płonęła czerwienia i bielą. Na balkonach moc ludzi
przyglądających się walce. A było na co popatrzeć. Z piwnic domów grzmiała
kanonada. Chłopcy, mali chłopcy, zwinnie wyskakiwali z bram i rzucali
butelki samozapalające w kierunku czołgów. Jakiś zażywny pan, jak się
później okazało, chorąży ze zgrupowania "Golskiego", dowodził spokojnym
głosem całą akcją, okazując stoickie opanowanie i spokój. A ulica grzmiała
od oklasków. Z balkonów, bagatelizując niebezpieczeństwo, wychylali się
także ludzie, bijąc brawo i dopingując chłopaków - jak na meczu sportowym.
Do tego mogła być zdolna tylko walcząca Warszawa! Czołgi wkrótce zawróciły
i jak niepyszne przedarły się z powrotem za barykadę, uchodząc w Pole
Mokotowskie."
Wśród sił powstańczych
znalazły się też resztki 1108 plutonu dywizjonu "Jeleń". Pluton ten pod
dowództwem ppor. "Wrona" w sile 47 ułanów [w tym 3 kobiety] nacierał od
Polnej na załogę Domu Prasy przy Marszałkowskiej 3/5. Został odparty ze
stratami na Pole Mokotowskie, gdzie dostał się pod morderczy ogień z kilku
stron. W ataku na "dzielnice policyjną" dywizjon stracił 60 poległych
[34%] i 46 rannych [26%] z ogólnej liczby 177 żołnierzy biorących udział
w natarciu. Wśród poległych znalazła się łączniczka [sanitariuszka]
"Danuta" [zmarła z ran o świcie 2.08] - Krystyna Krahelska, autorka
popularnej w szeregach AK pieśni: "Hej, chłopcy, bagnet na broń".
Z
rejonu pl. Unii Lubelskiej 1108 pluton wycofał się w dwóch grupach:
jedna pod dowództwem ppor.
"Wrona" przeszła w rejon Politechniki, gdzie
dołączyła do batalionu AK "Golski", druga pod dowództwem pchor. "Sępa"
[Butlera] w rejon ul. Koszykowej i tam dołączyła do zgrupowania
"Ruczaj". Do
Politechniki dotarło jedynie 7 ułanów z ppor. "Wronem". Grupa
żołnierzy 1108 plutonu z ppor. "Wronem" w baonie "Golski" działała jako
oddział wypadowy w rejonie Politechniki, Pola Mokotowskiego, ulic Lwowskiej, Polnej,
Śniadeckich i Noakowskiego. Ich miejsca stacjonowania to jeden z
początkowych nieparzystych domów na Lwowskiej, może
nr 3, gmach
Architektury oraz dom przy
Noakowskiego 8 (?). 13 września od bomby lotniczej zginął ppor.
"Wron", dowodzenie po nim objął por. "Lubicz" [Maksymilian Szretter].
Odział całkowicie został zniszczony przez bombardowanie sowieckie
w pałacyku przy Śniadeckich (11, ?). Uratowały się – przypadkowo,
dyskutując na ulicy z dowódcą, prawnikiem z zawodu, pewien spór – 3
osoby. (źródło: list od Eryka Schmida, wnuka Maksymiliana Szrettera oraz
www.whatfor.prv.pl).
6-te Zgrupowanie kpt. "Golskiego" i oddziały rtm.
"Zaremby" z 4-go Zgrupowania były bezsilne z powodu braku broni, wobec
załóg niemieckich w wojskowym szpitalu okręgowym przy ul. 6 Sierpnia
(Nowowiejskiej),
gmachu Ministerstwa Komunikacji przy Chałubińskiego i Centrali
Telekomunikacyjnej przy ul. Poznańskiej. Kpt. "Golski" opanował szpital
przy Noakowskiego 12, obsadził zbieg ulic: Koszykowej, Śniadeckich i 6-go
Sierpnia (Nowowiejskiej), zmusiwszy oddział niemiecki w sile około 170 żołnierzy do
odwrotu ze szpitala przy ul. Śniadeckich 17. Wśród strzelaniny wzięto do
niewoli 7 Niemców, zdobywając tyleż karabinów i urządzenia szpitalne.
Szpital ten o godz. 17:00 zaatakował zespół szturmowy ppor. "Mirzy" z 31.
kompanii WSOP. Zabito 2 Niemców, lecz uderzenie zostało odparte. Próba
ataku nocnego na szpital okręgowy nie powiodła się, poległ przy tym
dowódca oddziału nacierającego. Ograniczono się do obsadzenia linii
Polnej, Noakowskiego, Emilii Plater i Poznańskiej. (źródło:
www.whatfor.prv.pl).
Walki trwały tutaj przez całe Powstanie: od 1.08
do 2.10.1944. Kamienice narożne placu Politechniki szybko zostały
uszkodzone. Jednak reduta Noakowskiego-Lwowska-Śniadeckich-Nowowiejska
broniła się aż do kapitulacji. 9 sierpnia obroniona została barykada na
ul. Szopena i placówki baonu kpt. "Golskiego" u zbiegu ul. Polnej, 6-go
Sierpnia, Śniadeckich i Lwowskiej. Podczas walk w ciągu tych 63 dni
zginęło około 120 żołnierzy batalionu, a 400 zostało rannych. Do celów
komunikacyjnych trzeba było zbudować barykady i przekopy - powstały one
przy Lwowskiej 1 (przy Śniadeckich, 5-4, 9, 10-11, 17, 16-19 (przy Pięknej
/ Piusa XI). Nie były to potężne budowle - np. ta u wylotu Śniadeckich
była cherlawą konstrukcją z mebli i drzwi wyniesionych z kamienicy.
Barykada na Koszykowej przy Lwowskiej pozwalała - choć nie zawsze - uniknąć ostrzału
prowadzonego przez snajperów z domów na rogu. Al. Niepodległości.
Elektryczność wyłączono juz na początku
sierpnia, nie działały też wodociągi wyłączone po 10.08, wykopano więc studnie przy Lwowskiej
8, 9 i
12. Zorganizowano rezerwowe połączenia energetyczne, doprowadzono
też wodę napowietrznym wodociągiem m. in. do szpitala przy
Lwowskiej 13.
W szesnastym dniu
Powstania na rogu Lwowskiej i Koszykowej zginęła "Jula" - Basia Wolska,
szwagierka Jana Nowaka-Jeziorańskiego. Snajper z Koszykowej zabił
też, w tym samym miejscu przy barykadzie u wejścia do gmachu
Architektury, kilkuletnią
dziewczynkę Lusię. Było to 8 września. Morderca dokładnie widział w
swojej lunecie do
kogo mierzy! Wybrał pocisk ekrazytowy, który rozerwał
dziecku płuca. Była to jego dziewiąta ofiara. Mała została pochowana na dziedzińcu Architektury,
obok poległych tu "Ewy" i "Czai". 9-tego rano kilku powstańców, w tym krewny zabitej
Janusz Kozłowski "Pilawa", urządzili polowanie
na strzelca wyborowego. Cichutko weszli na poddasze czteropiętrowego domu, lecz "gołębiarz" usłyszał
ich i zza drzwi rzucił granat. "Orzeł", dobry piłkarz, pięknym wolejem
kopnął do z powrotem do wnętrza. Po wybuchu akowcy wpadli do środka,
lecz Niemiec już uciekł na dach i usiłował przedostać się na sąsiedni
dom. Tam "Pilawa" trafił
go strzałem z pistoletu. Niemiec spadł na podwórze. Następnego dnia
"Pilawa", "Orzeł", "Czarny", "Bosak" i "Lelek" (Stefan Gadomski) wybrali
się na polowanie na kolejnego snajpera na Hożą. Być może ten sam snajper, strzelając ze szpitala wojskowego przy Chałubińskiego, postrzelił Marka Raczyńskiego siedzącego w oknie Wydziału Architektury. Odprysk lekko ranił wtedy w głowę Mieczysława Fogga, dającego koncert w budynku.
Kazimierz Zenon Skierski, pracownik Polskiego
Radia i literat tak wspominał spędzony na Lwowskiej (nr 1? 2?, 2a?
3? 4?) dzień 17.09.1944:
"Cała ulica Lwowska to ostatni rejon wolności. Po
zniszczeniu centrum, teraz przychodzi kolej na część
południową miasta. W gruzach leży Wspólna, Hoża, Krucza, Skorupki,
moloch ognia i półtoratonowe pociski najcięższej artylerii wciąż
zbliżają się do Koszykowej. Ulica Lwowska jest jeszcze
najspokojniejsza, najpewniejsza. Mieszkam 20 metrów od barykady,
zaraz za nią jest Politechnika, w której siedzą Niemcy. A dalej jest
Pole Mokotowskie, z którego zbliżają się czasem czołgi i zamaskowane
krzakami biją w pustą ulicę. Po dniach chłodu zaczyna świecić
słońce. W taką pogodę zjawiają się sowieckie samoloty i bombardują
niemieckie pozycje. Wtedy miasto jest bezpieczne. Wtedy wychodzę na
balkon. Z czwartego piętra widzę fragment Pola Mokotowskiego,
oświetlonego pięknym słońcem. (...) Na Polu Mokotowskim są działki.
I pomyśleć, że są w tej chwili ludzie, którzy mają pomidory, owoce,
kapustę, którzy jedzą prawdziwe kartofle! Przedwczoraj 21 osób z
ulicy Jaworzyńskiej zrobiło wypad na działki, wczołgali się nocą w
zagonki, rwąc pomidory, fasolę, cebulę. Niemcy ich oświetlili i
ostrzelali wściekłymi seriami. Nikt nie wrócił. Przez dwa dni
słyszano jęki rannych, umierali na słońcu jak rozdeptane glisty."
(za: Władysław Bartoszewski "Dni walczącej stolicy. Kronika
Powstania Warszawskiego", Warszawa 2008, Świat Książki)
Pierwsze kadry kolorowego filmu z Romano-Archive (zobacz na
youtube >>), składającego się ze zmontowanych materiałów niemieckich,
polskich i rosyjskich, pokazują niemieckie pociski wystrzeliwane z
Pola Mokotowskiego i burzące właśnie kamienicę nr 42 na Polnej.
Operator kręcił mniej więcej z uliczki Podosińskich, widać ogródki
działkowe opisane powyżej.
Po drugiej stronie Al. Niepodległości, na Kolonii
Staszica, odcięta została część żołnierzy "Golskiego". Przedzierali się
oni przez Pole Mokotowskie, 8 i 9 sierpnia podejmowano próby ich
ewakuacji. Duża część została zamordowana przez Ukraińców z RONA, nie
uratowano też rannych. 19 sierpnia, po całodziennych walkach,
powstańcy opuścili rejon Politechniki.
Na Lwowskiej 13 - w dawnej klinice położniczej "Sano",
był szpital powstańczy wspominany w licznych książkach o Powstaniu.
Komendantem placówki był dr Edward Barcz, a pracował w nim m.in. dr
Marian Stefanowski (główny chirurg) i Wiktor Dega (1896-1995), znany
lekarz poznański.
Na Lwowskiej 15 po 15 września zorganizowano
szpitalik dla lekko rannych powstańców ze zgrupowania "Radosław"
i batalionu "Wigry". Kolejny szpital był w budynku gimnazjum przy
Śniadeckich 17.
Gmach Architektury PW przy Lwowskiej 12 od 2
sierpnia - po ewakuacji z domu przy Polnej 50 - kwaterą dowództwa
batalionu AK "Golski" i jego dowódcy kpt. Stefana Golędzinowskiego "Golskiego".
Wraz z zastępcą, rtm. Edmundem Herą "Pawłowskim" zajęli gabinet dziekana.
Komendantem placu został dowódca II kompanii ppor. Stanisław Czarniecki "Staniszewski".
W budynku przechowywano w bezpiecznej skrytce w
murach zbiory archiwalne dotyczące architektury polskiej.
Był tam też szpital frontowy
pod dowództwem dr Aliny Piotrowskiej "Krystyny", zaopatrzony w sprzęt i
materiały zdobyte w niemieckim szpitalu w gimnazjum Staszica przy
Noakowskiego 6 - był nawet aparat do transfuzji krwi. Rannych operował tam
między innymi wspaniały człowiek i chirurg dr Stefanowski. W stołówce mieścił
się punkt RGO (kuchnia), a na dziedzińcu
urządzono cmentarz powstańczy, gdzie rosły ... pomidory. Pierwszy pogrzeb,
5 żołnierzy i sanitariuszki Wandy Gomulickiej "Teresy" - odbył się 4
sierpnia. Łącznie pochowano tam 106 poległych. Zapewne tam znalazł się
grób ppor. Barbary Wolskiej 'Juli', poległej na Lwowskiej 17 sierpnia.
Tabliczkę nagrobną sfotografował Jerzy Michalski 'Korczak', a zdjęcie
można było zobaczyć w warszawskim fotoplastykonie w 69 rocznicę
Powstania.
W dni powszednie o godzinie 8:00, w niedziele o
8:00 odprawiano tutaj msze polowe dla cywilów. Wojsko miało msze
odpowiednio 8:00 i 9:00.
Dla kwaterujących tu oddziałów organizowano
koncerty. Jan Ekier grał Chopina, śpiewali Mira Zimińska i Mieczysław Fogg.
Sala była wypełniona, a każdy widz miał karabin lub rozpylacz i granaty u
pasa. Była na nim np. p. Katarzyna Zachwatowicz, córka profesora, która
wspomina ten dzień - 7.08.1944 - jako niesamowity. Inny obrazek z
powstańczego życia codziennego dzielnicy: Jan Nowak-Jeziorański ożenił
się z "Gretą" w 37 dniu Powstania w piwnicy niedalekiego domu przy ul.
Piusa (Pięknej), wymieniając się z narzeczoną zegarkami zamiast
pierścionków zaręczynowych, a krążkami wyciętymi z puszek zamiast
obrączek.
W piwnicy gmachu, w siatkowych boksach szatni
studenckich, przetrzymywano jeńców niemieckich. Niektórzy z nich pomagali
w szpitalu polowym. Byli dobrze traktowani, stąd po kapitulacji za ich
wstawiennictwem udało się zorganizować ewakuację ciężko rannych. 15
września o godzinie 17:30 gmach Architektury został zbombardowany. Poległo
5 osób, a dowództwo "Golskiego" przeniosło się do kamienicy przy
Noakowskiego 10.
Na Noakowskiego 6, w budynku gimnazjum Staszica
(moja pierwsza podstawówka!) mieścił się niemiecki szpital polowy. 2
sierpnia 1944 został on zdobyty ... strachem przez mieszkańców ulicy.
Uzbrojeni w łopaty i widły mężczyźni wybiegli wprost na bunkier, który
okazał się pusty - Niemcy wystraszeni siedzieli na strychu. Poddali się
bez walki. Ulica ta, po zdobyciu przez Niemców terenu Politechniki 19
sierpnia 1944, była linią frontu. Mimo licznych prób nie udało się odbić
PW. Główne ataki na barykady w naszym regionie miały miejsce w drugiej
połowie sierpnia 1944 roku. Nocą 21/22 sierpnia trzeba było odbyć kilka
potyczek o zasobniki ze zrzutów, które spadły w okolicach pl. Zbawiciela i
Pola Mokotowskiego. Tej samej nocy silny ostrzał artyleryjski spowodował
wiele ofiar. Jeden z uczestników walk (146. pluton VI Zgrupowania AK)
wspomina, że w tych dniach stał kwatera w domu Noakowskiego 10, w jakimś
mieszkaniu profesorskim. Znalazł tam fascynujący tomik francuskiego
przewodnika z początku XX wieku "Guide Jouanna. De Paris a
Constantinople". Czytał go z mauserem na kolanach, przy strzelnicy w
oknie I piętra zabarykadowanym skrzynią z paskiem, obok balii z woda
przeciwpożarową, ale w skórzanym klubowym fotelu. Wszystko to tworzyło
dziwny surrealistyczny klimat.
Zbieg ulic przy Placu Politechniki
był w 1944 pod bezpośrednim ostrzałem czołgów i dział z Pola
Mokotowskiego. Liczne fotografie po kapitulacji w październiku pokazują
jeszcze domy Śniadeckich 23, Noakowskiego 4 (wypalony, Stifelman-Weiss dla
Rubinlichta 1913).
19 sierpnia Niemcy skupili ataki na Gmachu Głównym PW, gdzie mogli
atakować czołgami, artylerią, "goliatami" i mieli dostęp do budynku z
trzech stron. Walka była zażarta, charakterystycznym wspomnieniem jest
relacja o przestrzelonej ręce trzymającej granat sierżanta Ziemowita Karpińskiego "Wagnera", kiedy ten wychylił się z budynku kotłowni PW.
Rękę trzeba było amputować, a "Wagner" otrzymał Virtuti Militari. O
godzinie 20:00 wydano rozkaz o ewakuacji terenu Politechniki,
atakowanego z Al. Niepodległości i z Pola Mokotowskiego. Stało się to
konieczne, kiedy godzinę wcześniej zapalił się parter Gmachu Głównego.
Wycofywano się przez tunel pod jezdnią na drugą stronę ulicy
Noakowskiego. Następnego dnia, około 22:00 padł ostatni strzał w Gmachu
Chemii. Politechnika padła. Linia frontu ustaliła się, juz do końca
Powstania, na ul. Noakowskiego.
Muzeum Powstania Warszawskiego opublikowało listę
adresatów i nadawców które udało się odczytać z kolekcji powstańczej
Poczty Polowej, zakupionej na aukcji w Duseldorfie. Z naszego kwartału
są to:
Adresat: (imię
prawdopodobnie skrócone, nieczytelne) Hoppe, ul.
Lwowska 2
Nadawca: dr Hoppe, ul. Lwowska 2, podpis: „Twój Tata”
Adresaci: Jan Wiśniewski, Danuta (nazwisko nieczytelne), Franciszek
(nazwisko nieczytelne), ul. Noakowskiego
Adresat: Eugenia Moranowicz, ul. Noakowskiego
Adresat: E. Deżakowska, ul. Marszałkowska – przekreślona i poprawiona
na: Noakowskiego (dalszy dopisek słabo czytelny)
Adresat: „Kitek”, Pluton Bezpiecz. Ogniow., ul. Śniadeckich
Nadawca: Józef Zaremba, ul. Śniadeckich
Nadawca: Maria (nazwisko nieczytelne), ul. Piękna
Adresat: Stanisław Madej, ul. Koszykowa „Filtry” + adnotacja: „ostatnie
miejsce postoju”
Adresat: K.K.M., ul. Koszykowa
Adresat: Kompania Karabinów Maszynowych Grupa Bojowa Architektów, ul.
Koszykowa + adnotacja: „Do rąk T. Ogosławsk [urwane]”
3.X.1944: kapitulacja i ewakuacja
Po 63 dniach nieprzerwanych walk trzeba było się poddać.
Istnieje zdjęcie wykonane na Pl. Politechniki, a przedstawiające generała
Bora witającego się z niemieckimi żołnierzami, którzy mają go zawieźć na
rozmowy kapitulacyjne z von dem Bachem. W tle widać pierwsze trzy domy
Noakowskiego, jeszcze nie zniszczone, a w oknach Staszicówki stanowiska
ogniowe "Golskiego" chronione przed worki z piaskiem (pierzyny?). Po
kapitulacji powstańcy maszerowali właśnie ulicą Lwowską, rzucając broń pod
nogi Niemcom na Placu Politechniki. Tędy opuszczali Warszawę kierując się
na zachód.
Nie wszyscy mieszkańcy, zgodnie z rozkazem władz niemieckich, opuścili
Warszawę. Henryk Kowalewski wspomina:
"Kiedy wraz z Ojcem dowiedzieliśmy się, że Powstanie upadło
postanowiliśmy nie opuszczać miasta i czekać na oswobodzenie.
Spodziewaliśmy się, że oddziały polskie i radzieckie zajmą Warszawę lada
dzień. Pozostaliśmy w piwnicach domu przy ulicy Lwowskiej, tuż przy Politechnice. Wejścia do podziemi i brama
budynku były zawalone gruzami. W wąskim przejściu, które trudno było
dostrzec, umieściliśmy specjalnie zamontowane granaty. Cały zapas
żywności, którą udało nam się zgromadzić, stanowiły dwa worki sucharów,
mały worek mąki, ze 30 kartofli, trochę cukru, kawy i paczka sacharyny. Na
szczęście Ojciec był człowiekiem ostrożnym i juz po dwóch tygodniach
wprowadził ścisłe racjonowanie żywności. Robiliśmy zupę sucharową z
odrobiną sacharyny. Naszym głównym zajęciem była gra w warcaby sporządzone
z chleba. W pierwszych dniach grudnia, kiedy do jedzenia została nam juz
tylko garść sucharów i parę kartofli, Ojciec postanowił wyjść z piwnicy i
w okolicznych domach poszukać czegoś do jedzenia. Miałem wówczas 13 lat.
Po kilku godzinach Ojciec wrócił, przynosząc kawał stwardniałej i
spleśniałej marmolady i puszkę prawdziwej kawy. 12 grudnia Ojciec ponownie
wyszedł po jedzenie. Z tej wyprawy już nie wrócił. Do dziś nie wiem, w
jakich okolicznościach zginął. Zostałem sam. Zjadłem resztę kartofli, z
obierzyn zrobiłem zupę, dodając kawy. Przez ostatnie dni nie wiedziałem,
co się ze mną dzieje. Chwilami traciłem przytomność z głodu. Pewnego
styczniowego dnia wyczołgałem się na ulicę. Warszawa od dwóch dni była
wolna."
(źródło: Stanisław Kopf "Wyrok na miasto.
Wypędzenie, rabunek, zagłada. Warszawskie Termopile 1944-1945". W-wa 2001)
3.X.1944-17.I.1945: rabunek i zniszczenie
Z tego samego źródła pochodzi wspomnienie Zbigniewa
Książczaka dotyczące planowego rabunku mienia pozostawionego przez
Warszawiaków, wbrew §10
umowy kapitulacyjnej, który zobowiązywał Niemców do zabezpieczenia
własności publicznej, prywatnej i kościelnej. Miejsce zdarzenia to dom
przy Noakowskiego 10, a więc w najbliższym sąsiedztwie Lwowskiej, gdzie
musiały mieć miejsce podobne wydarzenia.
"Było to w mieszkaniu znanego filologa, profesora L.
Kazano nam, pod nadzorem kilku specjalnie przydzielonych do grupy Niemców,
szukać porcelany. Jeden z nich, młokos, starszy nieco ode mnie, był
zapewne koneserem. Wybierał najlepszą, gorszą ciskał o podłogę lub
wyrzucał przez okno. W sąsiednim pokoju olbrzymie półki z książkami -
wszystkie znalazły się na stosie. Młokos-Niemiec czynił spustoszenie z
niezwykłą pasją. Odchodząc jeden z hitlerowców wylał na stertę książek
całą zawartość bańki z benzyną. Inni układali białe kostki z materiałem
zapalającym w zakamarkach pokoju.
- Wszyscy na ulicę! - wrzasnął nagle któryś z Niemców. Zbiegliśmy szybko
po schodach. Przed domem czekała już grupa podpalaczy w hełmach z
miotaczami ognia na plecach. Stanęli blisko mnie. Jeden z nich trzymał w
ręku plan. Zerknąłem mu przez ramię. Na planie zaznaczony był teren
Politechniki i domy przy ulicy Noakowskiego. Żołnierz z kubłem w ręku
zbliżył się do bramy domu, z którego właśnie wyszliśmy i namalował na
murze białą ósemkę. Dopiero teraz zauważyłem podobne cyfry na sąsiednich
kamienicach. Niektóre domy już się paliły. W pewnej chwili gorący podmuch
powietrza o mało nie przewrócił mnie na ziemię. Z szumem poleciały
strumienie ognia.
- Feuer! Feuer! - darł się stojący obok oficer. Plunęły następne miotacze.
Niemcy cofnęli się na jezdnię, kierując płomienie na górne piętra. Dusiłem
się od dymu, kryłem za plecami Niemca piszącego coś na planie. Widziałem,
jak przekreślał czerwonym ołówkiem kwadrat z numerem 8. Ordnung muss sein."
Po upadku Powstania Warszawskiego centrum miasta
zmieniono w twierdzę - Festung Warschau. I znowu region ulicy Lwowskiej
stał się pasem granicznym miasta. Niemcy otoczyli Śródmieście pierścieniem
żelbetowych schronów bojowych, zapór i barykad. Wokół Warszawy Niemcy
wyznaczyli dwie linie obrony. Zewnętrzna - złożona głównie z umocnień
ziemnych i starych carskich fortów - otaczała całą lewobrzeżną część
miasta. Wewnętrzna zamykała tylko centrum stolicy. Zaczynała się przy
północnym skraju Cytadeli, biegła przez pl. Inwalidów, obok Dworca
Gdańskiego i wzdłuż obwodowej linii kolejowej do Dworca Zachodniego.
Następnie przez pl. Narutowicza do południowej granicy Filtrów,
Nowowiejską do pl. Zbawiciela, Piękną do Wisły i równolegle do jej brzegu
docierała do Cytadeli. Podstawą obrony były tu zagłębione w ziemi małe
żelbetowe schrony ze stanowiskiem strzeleckim, tzw. Ringstand 58c. U
zbiegu al. Niepodległości i ul. Nowowiejskiej do dzisiaj z trawnika
przy północno-zachodnim narożniku skrzyżowania wystaje kanciasta żelbetowa
bryła z wąską szczeliną skierowaną w stronę przecięcia się ulic. Inny
Ringstand zachował się do sierpnia 2004 przed budynkiem Metaleksportu przy ul.
Pięknej. Zlikwidowany w związku z budową biurowca został, po interwencji
miłośników zabytków, przeniesiony do muzeum. Ringstandy nie zostały sprawdzone w boju. Od zakończenia wojny
schrony były regularnie rozbierane. Musiały zniknąć z reprezentacyjnych
punktów miasta - np. sprzed głównego gmachu Politechniki Warszawskiej. (źródło: artykuł TU w
"Stołecznej")
Warszawa bombardowana była przez lotnictwo Armii
Czerwonej kilkakrotnie.
Po
raz pierwszy 23 czerwca 1941, ostatni 12/13 maja 1943. Na fotce
prezentowanej kiedyś przez Dom Spotkań z Historią skutki tego
ostatniego. Widać, że bomby dosięgły narożny dom
Nowowiejska/Śniadeckich, inne domy po obu stronach Nowowiejskiej,
skrzyżowanie Śniadeckich z Koszykową oraz same Koszyki.