Przydrożna kapliczka
Robert Dzięcielski
Łódź to miasto wielobarwne, ciekawe, skomplikowane, a może nawet pełne
sprzeczności. Tak silnie podkreślana ostatnio w mediach wielokulturowość
Łodzi - miasta czterech kultur: polskiej, niemieckiej, żydowskiej i
rosyjskiej - ukazująca siłę jej miejskości, odsuwa jednocześnie w cień
zróżnicowanie kulturowe innego rodzaju - istnienie w mieście kultury
ludowej. Stereotyp nakazuje widzieć w mieście to, co decyduje o jego
miejskości, nowoczesności, a jednocześnie odrzuca te elementy "rzeczywistego
miasta", które stanowią raczej atrybuty tradycyjnej wsi (tutaj rozumianej
często jako synonim zacofania, przeszłości itd.).
W roku 1839 do Łodzi zostaje sprowadzona pierwsza maszyna parowa, co otwiera
okres wspaniałego rozkwitu przemysłowego miasta. W przededniu I wojny
światowej liczba ludności w mieście dochodzi do ponad 470 tysięcy. W
dwudziestoleciu międzywojennym liczba mieszkańców prawie się podwaja. W
czasie rozwoju miasta znaczną grupę stanowili przybysze ze wsi.
Konsekwencje II wojny światowej zmieniły radykalnie skład społeczny i
kulturowy miasta. Szczególnie w pierwszych latach po wojnie napłynęły tu
liczne rzesze migrantów chłopskich. W roku 1970 ponad połowę mieszkańców
Łodzi stanowiła ludność napływowa, z czego około 70% to przybysze ze wsi. Na
tej podstawie można mówić o "ruralizacji" czy "rustykalizacji" kultury
miejskiej Łodzi.
Od wielu lat obserwuję Łódź w jej ludowym wymiarze, mimo którego miasto nie
traci dla mnie cech swej miejskości. Do szczególnych elementów kultury
ludowej Łodzi należy niewątpliwie "stara przydrożna kapliczka", przydrożny
krzyż czy "święta figura" - atrybuty, które w masowej wyobraźni nie pasują
do wielkomiejskiego pejzażu.
Na rogu al. Śmigłego-Rydza i ul. Tymienieckiego wisi na drzewie drewniana
kapliczka z wizerunkiem Matki Boskiej Częstochowskiej. Pod kapliczką, tuż
przy drzewie, ustawiono małą skrzyneczkę na kwiaty - latem naturalne, zimą
najczęściej sztuczne. Skojarzenia, które przywodzą mi na myśl wakacje "na
wsi", czynią drzewo wraz z kapliczką wciąż mocnym punktem przestrzeni - to
na kapliczkę często kieruję swój wzrok, jadąc tramwajem. I otóż pewnego dnia
zauważyłem, że kapliczka "zniknęła", a zastąpiła ją o wiele większa tablica
reklamowa. Zaskoczyło mnie, że tablica przyciągała teraz moją uwagę z
podobną mocą, jak wcześniej kapliczka. Zastanawiałem się dlaczego ustawiono
tablicę reklamową tak, aby zasłaniała to, co dla tego miejsca było istotne,
dzięki czemu nabierało ono określonego, "pełnego" znaczenia. Dziwiłem się,
że spośród wielu możliwości ustawienia tablicy wybrano właśnie tę.
Przydrożna kapliczka jest niewątpliwie znakiem religijności ludowej, która -
jak dowodzi Ludwik Stomma w Antropologii kultury wsi polskiej XIX w. - jest
jedną z "centralnych determinant" polskiej kultury ludowej XIX wieku (choć
jednocześnie sama regułom tej kultury podlegała). W wymiarze ludowym
religijność nabierała szczególnego, społecznego sensu - cenione były przede
wszystkim działania i praktyki zbiorowe, uważane za ważniejsze od
indywidualnych. Kultura ludowa wypracowała odrębny, niepowtarzalny typ
religijności, "opierając się w tym dziele w znacznej mierze na ciągłej
adaptacji pierwiastków chrześcijańskich do spetryfikowanych,
achrześcijańskich struktur mitycznych". Doprowadziło to do pewnej wtórności
treści teologicznych wobec organizującej siły "tradycji mitycznych" (np.
rytuał, odrywając się od swych teologicznych znaczeń, stawał się sam w sobie
przedmiotem wiary). Działający tu z całą siłą mechanizm mityzacji sprawiał,
że wytwory społeczne związane z określonym kontekstem historycznym i
kulturowym - włączały się w zrytualizowaną sferę religijną.
Inną cechą religijności ludowej jest sensualizm, towarzyszący przedstawianiu
"świata obcego" w kategoriach "świata naszego". Uwzględniwszy go, umiemy
wyjaśnić, dlaczego modlono się do "naszych" świętych, dlaczego pobożność
wiązano z wizerunkiem "naszej" Matki Boskiej - obraz uczestniczył tu bowiem
niejako całym sobą w sferze sakralnej. "Zeswojszczenie" i usensualnienie
sacrum w ludowej wizji świata oznaczało jednocześnie "zwrotną" sakralizację
"swojego świata", bezpośrednio przecież związanego z działalnością
Chrystusa, Maryi, świętych itd.
Kapliczka na drzewie, choć znajduje się w obszarze wielkiego miasta,
wyznacza sobie przestrzeń rządzoną zasadami religijności ludowej. Istotą tej
religijności jest ścisła więź człowieka z sacrum, dzięki której doświadcza
on tego, co rzeczywiste, znaczące, mocne. Żyjąc w przestrzeni świeckiej,
porusza się on również wśród obszarów świętych, czyli obszarów - jak
powiedziałby Mircea Eliade - "dotkniętych hierofanią" - miejsc przejawiania
się sacrum. W kontakcie z sacrum człowiek "zakorzenia się" w tym, co
najważniejsze i prawdziwe, aby nadać sens temu, co słabe i przemijające -
czerpie z niego moc, potrzebną do oswojenia i zrozumienia profanum. W
świetle tego staje się jasne, dlaczego mówimy, że sacrum przyciąga profanum.
Czytelności nabiera też pogląd, że drzewo z kapliczką objawia sacrum i że
tych hierofanicznych związków antropolog szukać musi w uniwersalnych
strukturach mitu i symbolu.
Drzewo w kulturze ludowej symbolizowało przede wszystkim "święte drzewo". Od
starożytności było ono teofanią, obrazem kosmosu, symbolem życia, punktem
centralnym świata - pod jego postacią kryła się rzeczywistość duchowa.
Dlatego święte drzewo to symbol rajskiego ogrodu, drzewa "wiadomości dobrego
i złego", a także drzewa "krzyża", na którym oddał życie Chrystus, i pod
którym stała jego Matka. Drzewo to oś świata i znak jego porządku. Jako
miejsce hierofanii i obraz początku, zachowuje w sobie stan sprzed
"zróżnicowania się" świata, który został dany człowiekowi. Drzewo łączy
wszystkie sfery kosmosu: podziemia, ziemię i niebo. Stąd, podobnie jak góra,
staje się "centrum" świata.
Wokół świętych drzew - zdaniem rumuńskiego etnografa R. Vulcanescu -
wznoszono kamienny mur, aby profani nie mogli zetknąć się z nim
bezpośrednio. Otaczano je szczególną opieką - zawieszano wota i pasemka
białej wełny symbolizujące konsekrację. Kapliczki na świętych drzewach
wykorzystywały ich moc.
Do jakich pokładów kulturowej pamięci odsyła i co symbolizuje kapliczka z
wizerunkiem Matki Boskiej Częstochowskiej wisząca w Łodzi? Przedstawia ona
przede wszystkim Matkę Boga i Człowieka, tę, która oręduje, pośredniczy,
pociesza, wspomaga; tę, którą polska religijność ludowa objęła szczególnym
kultem. Sensualizm ludowy przyczynił się do tego, iż to właśnie obraz Matki
Boskiej Częstochowskiej stał się bramą kontaktu "naszego świata" z "tamtym
światem"; sprawił też, że kapliczki z tym obrazem sytuują się tak wyraźnie
dla ludowej wyobraźni w sferze mediacji - pomiędzy sacrum a profanum. Maryja
jako kobieta symbolizuje czystość, płodność, Matkę-Ziemię, macierzyństwo,
miłość, opiekę, piękno, cnotę, królestwo, państwo, miasto itd. Wraz z
Chrystusem jest też symbolem początku i końca, a więc pełni. Z tych
symbolicznych konotacji musi wynikać szczególna waloryzacja drzewa z
kapliczką jako przestrzeni mocnej i świętej.
Kapliczki, podobnie jak krzyże przydrożne, stawiano na skrzyżowaniu dróg,
przed wejściem do obszaru zamieszkałego przez ludzi - do wsi lub do miasta,
w "siedliskach złych demonów", tam, gdzie popełniono zabójstwo, na mogiłach
ludzi pochowanych w polu czy w lesie, ale także w miejscach objawienia się
Matki Boskiej lub świętego, przy źródłach z cudowną wodą itp. Na rozstajach
- według ludowej wyobraźni - dzieją się rzeczy dziwne i niepokojące: tu
kończy się oswojony teren i otwierają niejasne, poplątane drogi, grasują
wampiry, demony i złe duchy, przez rozstaje odchodzą dusze. Wszelkie kaźnie
i "przelewanie krwi" przenoszono dlatego najczęściej poza teren oswojony, za
rozstajne drogi. Pierwotnie umieszczano kapliczki w głębi lasu, z dala od
naszego świata. Dopiero później zaczęły "podchodzić" bliżej ludzkich dróg i
terenów oswojonych. Stawiano je z wdzięczności za doznaną łaskę, w podzięce
za wyleczenie z choroby, za uchronienie od klęsk żywiołowych, w pokucie za
ciężkie grzechy itd. Informowały o złych lub dobrych mocach, które tu się
kiedyś objawiły.
Kapliczki, figury i krzyże przydrożne stanowiły zwykle dla społeczności
punkty odniesienia w świadomościowej topografii (np. gdy z wioski wyruszała
pielgrzymka, odprowadzano ją do figury za wsią). Również dzisiaj, przy
drogach w całej Polsce, także w Łodzi spotyka się kapliczki czy krzyże
symbolizujące czyjąś śmierć w wypadku drogowym, trafia się także na
kapliczki, które są formą sakralnego oznakowania przestrzeni wsi lub miast -
dla ich mieszkańców stają się milczącym świadkiem przekroczenia granicy
codzienności i objawieniem sacrum.
Kapliczka w kulturze ludowej potwierdzała niezwykłość miejsca i stawała się
szczególnym punktem odniesienia dla codziennego życia. Przy kapliczkach
odbywały się nabożeństwa, kapliczki wyznaczały trasy procesji wielkanocnych
- kapłan po odczytaniu Ewangelii święcił ziemię, a wierni brali z kapliczki
zielone gałęzie. Każdy przedmiot, gałązka czy fragment przybrania, dzięki
temu, że przez chwilę należał do sfery sacrum, do niezwykłego miejsca i
świątecznego czasu, sam napełniał się sakralną mocą.
Święte miejsca wymagały specjalnych gestów, np. obok kapliczki, którą
czczono pamięć człowieka nieszczęśliwie zmarłego, podpalano stertę gałązek,
aby ogrzać biedne dusze. Znaczenie ognia wykraczało daleko poza metaforyczne
"ogrzewanie biednych dusz". Ogień w kulturze ludowej symbolizował
jednocześnie granicę i świętość - ogień bowiem rozdziela i łączy, niszczy i
buduje, jest szczególnym objawieniem sacrum.
Ogień przywracający "czas początku" i symbolizujący w sposób szczególny
Boga, wraz z ogródkiem wokół kapliczki stawał się "miniaturą", czyli pewną
namiastką hortus conclusus, świętego miejsca, które jest środkiem i
początkiem wszystkiego.
Kapliczka jest znakiem, że żyje się w bezpiecznym świecie - w świecie ładu i
sensu. Ofiarna kapliczka stoi po to, aby dusze cierpiących nie wtargnęły do
naszego życia, a więc nie wprowadziły "dzikości", zła i chaosu do orbis
interior. Na wsiach opowiadano, jak to pod lasem widywano przelatujące czy
to z radosnym śpiewem, czy z przeraźliwym jękiem duchy, które dopiero
postawienie kapliczki odrzuciło poza granicę, jakiej przekraczać już nie
mogły. Granicę wyznaczała też kapliczka nadrzewna. Wierzono na przykład, iż
zawieszenie jej na starej wierzbie, będącej siedliskiem diabła, odbierało
drzewu cechy "przybytku zła" i blokowało nieuprawnioną mediację.
Przechodzień, pomodliwszy się przed kapliczką "uspokoi się wewnętrznie, a
zarazem czuć się będzie poza zasięgiem tych złych duchów - złych mocy".
Warto dodać, że wszelkie wyjątkowe przez swą wielkość lub inaczej niezwykłe
okazy drzew mogły mieć moc pośredniczenia w wędrówkach między światami, były
bowiem - jak sądzono - "naturalnie powiązane" z innymi sferami świata.
Powieszenie kapliczki na drzewie nie zawsze było zabiegiem skutecznym: o
północy lub przy pełni księżyca koło kapliczek mogło straszyć. Niedaleko
Leżajska, w miejscu: "gdzie spalono czarownicę, która krowom odbierała
mleko, a na dziewczęta rzucała uroki, koło północy podczas pełni księżyca
snuje się w pobliżu kapliczki jakieś czarne widmo, potem skaczą duże, czarne
kury na jednej nodze, a po chwili i one znikają w pobliskich krzewach bzu".
Jak widać, kapliczki pełniły funkcję wyznaczania granicy magicznej i
religijnej - rozdzielały przestrzeń oswojoną od obcej. Stawiano je lub
wieszano, aby chroniły obszar wewnętrzny przed "nieczystością", chaosem i
nicością, by przywracały ład, odnawiały porządek i taksonomiczną oczywistość
świata.
Z taką zapewne intencją - odtwarzaną tutaj na sposób antropologiczny -
powieszono kiedyś na drzewie i "moją" kapliczkę. Każda prośba, jaką
zanoszono przy niej do Boga lub Matki Boskiej, potwierdzała jej "otwarcie ku
niebu" i oddzielenie przestrzeni, w której zakorzenione jest sacrum, od
przestrzeni ludzkiej codzienności. Czy dziś "moja" kapliczka pełni tę samą
funkcję - jest znakiem ładu i sensu świata?
Dlaczego "miejską" kapliczkę przesłonięto reklamą - drogowskazem? I czy ta
akurat reklamowa tablica chciała kapliczkę zastąpić, czy raczej w
przestrzeni przez nią oznaczanej szukała dla siebie potwierdzenia? Jak
wiadomo, reklama - jako fenomen popularnej kultury współczesnej - chętnie
odwołuje się do archetypów i symboli. "Dobra reklama - zdaniem autora
artykułu Raj nieutracony? Wiesława Szpilki - może złościć, irytować,
zachwycać - nie pozwala pozostać obojętnym. Aby zaistnieć, musi poruszyć
strunę nadzwyczajności. Służyć temu może rajski mit, równie dobrze jednak
pokazanie, że niemożliwe stało się możliwe". Ruchome reklamy telewizyjne czy
statyczne billboardy przywołują "obrazy raju": "Oddają one idealny stan
rzeczy, przyrody i ludzi. To, co pozytywnie wartościowane, jest spotęgowane
i utrwalone. Bujność, młodość, harmonia, ład i dostatek, także gładkość,
pełnia, lśnienie oraz fizjologiczne strony ludzkiego życia, stałe oznaki
rajskiej egzystencji są nieustannie eksponowane. Poprzez nagromadzenie,
trwałość i intensywność wydobywa się dystans dzielący rajskie życie od tego
prozaicznego".
Reklamy takie odwołują się więc do ludzkiej potrzeby życia w czasie
"mocnym", wykorzystują archaiczne, symboliczne skojarzenia, by dać obietnicę
przebywania w "mocnej" przestrzeni. Pamięć raju staje się dzięki nim
natarczywie obecna - to, co prozaiczne, codzienne, słabe i kruche ciąży ku
temu co wyjątkowe, niezwykłe, trwałe i mocne.
Reklamy zajmują miejsce sacrum. Skupiając całą uwagę na sobie, "odrzucają"
przestrzeń wokół siebie. Stare, szare ściany łódzkich kamienic uwydatniają
jeszcze ich "piękno i rajskość". "[...] interior miejski jest odpowiednim
środowiskiem dla megaplakatu. Galimatias stylistyczny miasta, przestrzenie i
płaszczyzny niczyje (place, "ślepe" ściany budynków, prześwity w
blokowo-osiedlowej zabudowie) łatwo podlegają organizacji wizualnej, jaką
kreuje się przez użycie megaform. Miejskie bytowanie wyrobiło już w nas
sposób widzenia zurbanizowanego otoczenia, akceptowania go i dostrajania
naszych możliwości percepcji do odczytywania pojedynczych obrazów,
komunikatów nieciągłych, raczej schematów, struktur niż narracji." - pisze
Czesław Robotycki.
Tablica reklamowa zasłaniająca "miejską" kapliczkę nie stosowała strategii
"odrzucenia" - nie fundowała "obrazu raju", lecz - przeciwnie - wydaje się
że szukała "przestrzeni rajskiej" poza sobą. Jak to możliwe?
Reklama-drogowskaz nie była plastycznie wyrafinowanym, natarczywie
przyciągającym uwagę billboardem - była zresztą niewiele większa od samej
kapliczki. Znajdowały się na niej tylko proste informacje: nazwa firmy, znak
firmowy i dokładny adres wraz z planem dojazdu. Symboliczne wzmocnienie
przychodziło więc do niej z zewnątrz - wtopiona w przestrzeń nadrzewnej
kapliczki zabiegała tam czy też ciągle zabiega dla siebie o potwierdzenie.
Kapliczki w mieście są znakiem zasiedlania, oswajania przestrzeni przez
ludność pochodzącą przede wszystkim ze wsi (choć przecież nie tylko!). Można
przyjąć, że ich stawianie lub wieszanie było - typowym w kulturze ludowej -
zabiegiem oczyszczającym i ustanawiającym porządek świata - przestrzeń tak
oswojona stawała się przestrzenią ludzką, zorganizowaną dla żyjących.
Dlaczego ludność zamieszkująca dziś miasto odrzuca, a nawet niszczy te
znaki? Być może w postawach wobec kapliczek i innych "ludowych znaków" w
mieście przejawia się - zabrzmi to jak paradoks, lecz paradoksem nie jest -
ludowy stosunek do obcości.
Ale i oto inne doświadczenie, sprzed paru miesięcy, dotyczące tej samej
łódzkiej kapliczki. Otóż jadąc tramwajem, zauważyłem nagle dosyć
apokaliptyczny obrazek. Na drzewie, gdzie dotychczas wisiała kapliczka, było
puste miejsce, wokoło na trawie leżały porozrzucane fragmenty drewnianej
skrzynki, szkło, połamane kwiaty itd. Oto koniec - pomyślałem. Jednakże po
trzech, może czterech dniach, gdy ponownie przejeżdżałem tą drogą, wszystko
powróciło na swoje miejsce, jakby nic się nie wydarzyło - nie było śladu po
tej żywiołowej "dekonstrukcji".
Ilekroć jadę przez Łódź tramwajem i trafiam wzrokiem na przydrożną
kapliczkę, tylekroć odkrywam w sobie "antropologiczne olśnienie",
potwierdzane słowami George'a Kublera: "[...] co było niedawno cenne jest
dziś już nic niewarte, co pożądane - teraz nas razi, co było kiedyś piękne -
dziś jest dla nas szpetne. Co odrzucać i kiedy - to kwestie, których
rozstrzygnięcie wymaga uwzględnienia wielu spraw".
Robert Dzięcielski
Artykuł odwołuje się do autorskiej książki: Robert Dzięcielski, Ludowe
obrazy miasta. Inspiracje bystroniowskie, Polskie Towarzystwo Ludoznawcze,
Łódź 2001.
|