W
BLOKOWEJ PIWNICY, W WORKU NA KARTOFLE, POLICJANCI ODNALEŹLI ZABYTKOWĄ FIGURĘ
ŚW. JANA NEPOMUCENA Z MEŁGWI
Jest patronem podróży i tajemnicy. W przykościelnej kaplicy, na skraju drogi
z Mełgwi do Podzamcza, stał sobie dwieście lat. Aż do nocy z 17 na 18 lutego
roku 2001, kiedy przepadł bez śladu. Został dosłownie wyrwany z betonowego
podłoża kapliczki.
Gdy dwa lata temu Kurier pisał o kradzieży zabytkowej figury Jana
Nepomucena, policjanci i mieszkańcy Mełgwi uważali, że święty padł łupem
grupy wyspecjalizowanej w rabowaniu dzieł sztuki. Z rezygnacją powtarzano,
że niedawno odrestaurowana figura, ozdobi jakiś zaadaptowany właśnie dwór
lub zbiory kolekcjonera zza zachodniej granicy. Tymczasem, Jan Nepomucen
przebywał w Świdniku.
Wczoraj trafił do Komendy Powiatowej Policji. Wcześniej,
funkcjonariusze znaleźli go w piwnicy jednego ze świdnickich bloków. Stał w
kącie, zawinięty w worek na kartofle.
– Sprawca kradzieży, mężczyzna w wieku 32 lat, jest mieszkańcem Świdnika,
doskonale nam znanym, wielokrotnie notowanym za rozmaite przestępstwa, od
rozbojów poczynając na kradzieżach kończąc. Większą część swego życia
spędził w zakładach karnych – wylicza nadkomisarz Grzegorz Hołub, zastępca
komendanta powiatowego policji.
Policja złapała go na gorącym uczynku, gdy pijany okradał kolejny
samochód. W odnalezieniu figury pomógł jednak nie tylko przypadek. Komendant
Hołub zaznacza: – W zatrzymaniu pomocny okazał się monitoring wizyjny, który
pozwolił prześledzić trasę włamywacza i go zlokalizować. W odnalezieniu
rzeźby pomogła nam dobra wola i sygnał ze strony mieszkańców Świdnika.
Zresztą ten mężczyzna był już wcześniej typowany w sprawie Nepomucena, a
kradzież figury będzie zaledwie jednym z zrzutów, jakie mu postawimy.
Próbował ją sprzedać. Wygląda na to, że kradnąc, nie zdawał sobie sprawy ani
z trudności, ani z wartości figury.
Dla mieszkańców Mełgwi była ona bezcenna. Od pokoleń umawiali się właśnie
„koło Jana Bożego”, stojącego na samym środku wsi. Prawie metrowej wysokości
figura z drewna lipowego, zdobiła starszą od siebie dwukondygnacyjną
bramę-kapliczkę z początku XVIII wieku, będącą fragmentem ogrodzenia starego
kościoła.
Św. Jan z Mełgwi był drugim, zaginionym w okolicy Nepomucenem.
Poprzedni zginął z kapliczki w pobliskim Podzamczu. Czy ten, to na pewno
ten?
– Po oględzinach i porównaniu figury z naszą dokumentacją stwierdzić mogę,
że to oryginał figury z początku XIX wieku, a być może końca XVIII, wykonany
z drewna lipowego, figurujący w rejestrze zabytków ruchomych województwa
lubelskiego. Nie jest to Nepomucen z Podzamcza, którego fotografią również
dysponujemy – poinformowała Dorota Szczuka, starszy inspektor ochrony
zabytków, po wizycie w świdnickiej komendzie.
W cud nie chciał uwierzyć ks. kanonik Karol Serkis, proboszcz parafii św.
Wita w Mełgwi. Nikt zresztą nie brał pod uwagę powrotu patrona podróży.
Dlatego, w dziurę po świętym, w odpust św. Jana, wstawiono zastępcę, rzeźbę
dłuta nieżyjącego artysty ludowego z Głuska. Wygląda na to, że dziś Mełgiew
ma aż dwóch Nepomucenów do jednej kapliczki.
Jolanta Chwałczyk
|