Brama kamienicy przy ulicy Mokotowskiej – która sama w sobie jest
zabytkiem - wybrukowana jest drewnianą kostką. Jaką? Drewnianą? A jednak.
Kiedyś takie robiono. Po co? No cóż, trzeba się cofnąć o sto lat.
Bruk
Rzecz dzieje się w bogatym, warszawskim domu. Wcześnie rano, gdy
gospodarze domu jeszcze śpią, do bramy wjeżdżają wozy z węglem (mogli to
również być: mleczarze, kupcy, dostawcy, podróżni). Konie głośno stukają
kopytami, koła turkoczą. Z domu wychodzi służba:
- Ciszej! Nie hałasujcie tak bo pan lokator z pierwszego piętra się
obudzi!
- Za późno! Już tutaj idzie.
- Grrrrr! Kto śmie zakłócać mój spokojny sen? Czy to pan proszę pana?
I pan myśli, że ja ten węgiel kupię?! Myli się pan! Wynocha mi stąd!
Drewniana kostka
Ranek zaczyna się tak samo. Drewno zagłusza stukot kopyt i warkot kół.
Wychodzi służba:
- Witam. Pan z dostawą węgla? Proszę się ugościć w kawiarence. Zaraz
wracam z panem lokatorem.
Po chwili:
- Witam pana panie dostawco! Piękny węgiel pan dzisiaj przywiózł.
Biorę cały wóz.
Dodatkowo bramę przyozdabiają odboje w kształcie krasnali,
zabezpieczające narożniki domu przed kołami wozów.