Wyjazd na długi weekend czerwcowy do Lwowa
(Ukraina >>)
2010-06-01 do 2010-06-06
przez d. woj. lubelskie i bełzkie
2010-06-01: wyjazd oczywiście opóźniony, po drodze nie
zatrzymujemy się właściwie nigdzie (!), łapię tylko pozycje GPS mijanych
Nepomuków. Na granicy tylko 1,5 godziny, przejazd przez rynek Żółkwi i koło
1 w nocy (zmiana czasu!) lądujemy na Placu św. Teodora |
2010-06-02: rano przez okno w kuchni robię fotki
malowniczego podwórza, potem równie malowniczej klatki schodowej. Uwaga:
fotki nie oddają wrażeń zapachowych! Po wygrzebaniu się z domu oglądamy
synagogę chasydów na Placu św. Teodora. Potem snucie się po mieście - Opera,
Katedra, Katedra Ormianska, ul. Krakowska, Rynek, kaplica Boimów, plac Mickiewicza i
okoliczne zaułki. Lwowska Galeria Obrazów i eklektyczny Pałac Potockich,
Synagoga Pod Różą |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
2010-06-03: Cmentarz Łyczakowski i Orląt, gdzie złapała
nas Wielka Ulewa. Powrót taksówką do domu, Cerkiew Wołoska, Arsenał,
klasztor benedyktynek, MB Śnieżnej, piękna ulica Akademicka (Szewczenki) z
miejscem ponepomuckim. McDonald's. Kościół bazylianów - nabożeństwo
bożocielne, przed świątynią dyskusja z półmnichem unickim, rzeźby Nepomuka i
Kacpra, koniak Zakarpacki przy Sobornej, jedzenie w ludowo-studenckim barze
koło Uniwersytetu, powrót przez Rynek i koło Katedry |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
2010-06-04: ruszamy się poza Lwów, choć pogoda fatalna -
leje lub mży na zmianę. Obroszyn - pałac biskupów lwowskich z XVIII wieku,
bardzo ciekawy, z elementami manierystycznymi. Popada w ruinę, a obok
wybudowano klockowaty instytut rolniczy. Zaskoczyła nas pani, która
pracowała jakby nigdy nic przy biurku wśród walących się stropów. We wsi -
ruina kościoła katolickiego. Hodowica - rewelacyjny barokowy kościół
autorstwa Bernarda Meretyna usytuowany nad stawem wiejskim, wewnątrz były
niegdyś rzeźby Pinsla, a zachowały się resztki fresków Antonia Tavellia z
1770 roku. Nawaria - kościół, który ponoć w środku jest
arcydziełem niestety zamknięty. Na cmentarzu znajduję znanego mi ze źródeł
Jana N. na cokole nagrobnego krzyża, ale w domu okazuje się, że znalazłem
kolejnego Nepomuka, ten znany mi tylko z literatury dalej takim pozostaje.
Szczerzec- nieco śnięty ryneczek i barokowy Nepomuk przed kościołem z
tablicą rocznicy grunwaldzkiej sprzed równo 100 lat. Drohobycz - w ulewnym
deszczy szukamy śladów Brunona Szulca (piekarnia, przed którą go
zastrzelono, jego dom), oglądamy obie synagogi, jemy obiad, kupujemy
cukierki i rozmawiamy ze sprzedawczyniami o zarobkach i powodzi, wizytujemy
rynek, gotycki kościół i starą wieżę oraz rewelacyjne wille nafciarzy. Potem
przydrożne Medenice, gdzie w pędzie udało się dostrzec kamiennego Nepomuka
na cmentarzu, a oglądając go bliżej - dwie kolejne płaskorzeźby nepomuckie |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
2010-06-05: nareszcie pogoda! Snujemy się po Lwowie. W
drodze na Wysoki Zamek zwiedzamy najstarszą część miasta z kościołem MB
Śnieżnej i kościołem Jana Chrzciciela. Bukiniści przed Arsenałem. Kościół Karmelitów z Nepomukiem na
fasadzie i freskami wewnątrz, Dominikanie, Rynek, czekoladziarnia, ten sam
bar koło Uniwerku, Katedra św. Jura, |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
2010-06-06: wstajemy rano z zamiarem wczesnego wyruszenia
w trasę. Rzut oka przez okno pozbawia nas złudzeń - ktoś zarąbał tablice
rejestracyjne samochodu! Dzwonimy po gospodarza i do znajomych, niech nas
ratują! Telefony do konsula, wizyta na milicji (pieczątka będzie jutro!),
negocjacje telefoniczne ze złodziejem. Po podaniu kodów kupionych w
charakterze haraczu dwóch kart telefonicznych (~30 zł) odnajdujemy tablice
pod schodami naszego domu na Placu św. Teodora. Wyjazd opóźniony jest o 4-5
godzin, więc rezygnujemy z Krakowca i okolicznych atrakcji i jedziemy zwykłą
trasą na Rawę Ruską. jedyny przystanek to Żółkiew: klasztor franciszkanów,
bankomat, synagoga, paliwo - i w drogę. Na granicy horror, tłum, upał, brak toalet, kłótnie i
wpychający się bez kolejki ukraińskie Łady i Żyguli. Robimy awantury
pilnującym pogranicznikom. Nieoczekiwanym efektem jest rozkaz ominięcia
kolejki i przejechania w ślad za żołnierzem bezpośrednio do kontroli celnej.
Oszczędza nam to jakieś 2 godziny, jednak mamy wyrzuty sumienia. Razem
operacja "granica" trwa łącznie 4,5 godziny. Teraz już tylko Nepomuk w
Potokach, obiad w mitycznym barze w Bełżcu i do domu bez przystanków z
powodu chorób Darka i Agnieszki |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|